Z przykrością stwierdzam, że autor hiphopowej wersji „Pana Tadeusza” (Doman Nowakowski, POLITYKA 52/99) o kulturze i słowniku hiphopowym wie trochę za mało.
I tak: walić ściemę – nikt już tak nie mówi, raczej słyszy się, że „ktoś ściemnia” lub „nie ściemniaj”;
jarzyć klimę – mówi się raczej czuć klimat;
fristajl – to raczej rymowanie do beatu po spaleniu konkretnej ilości wiadomego zioła;
skreczowanie – heh, głośne rysowanie płyt? Czy głośnie? Zależy czy chcemy, żeby było głośnie, bo może być i ciche;
grab – figura? Hmm, to grab, czyli łapać. Grab to złapanie deski (skateboard, snowboard) lub rolek w charakterystyczny sposób (podczas lotu);
zajawkowo – warto zauważyć, że tzw. zajawka to chęć na robienie czegoś i wtedy wszystko jest jasne;
dusić dechę – raczej mówi się dusić triki;
foka – foka to dziewczyna, ale także w zwrocie młoda foka (wymawianym szybko) znaczy nic innego jak motherfucker, czyli wiemy co.
Dodam jeszcze:
temat, materiał, stuff, towar, ganja – marihuana – powiedziałbym podstawowy element w kulturze hiphopowej.
„Hrabia w luźnych, workowatych spodniach, czapeczce i ciemnych okularach” – czapeczka to tzw. dresiarskie określenie na czapkę z daszkiem – skejtersi lub hiphopowcy mówią full cap.
I jeszcze jedno – w spodniach z „krokiem w kolanach” chodzą kseroboye i pozerzy – każdy skejter wie, że jazda w takich spodniach to mordęga.