Na początek rozgrzewka. Dzisiaj prowadzi Zdzisław – wyrok 5 lat i 8 miesięcy, 11 miesięcy do końca. Biegają, machają ramionami, robią skłony. Ćwiczą w rytm muzyki etnicznej. Wyraźny cień grubych krat przecina podniszczony parkiet. Po rozgrzewce – relaksacja. Siadają na piętach, kładą głowy na podłodze. – Poczujcie równowagę żywiołów, skontaktujcie się z tym co harmonijne. Postarajcie się doświadczyć harmonii w sobie, dostrójcie się do niej – proponuje Krzysztof Papis, 27-letni aktor, reżyser, absolwent wrocławskiej PWST.
Katalizator
Krzysztofa nie interesuje teatr sam w sobie, ale jako forma pracy z ludźmi; miejsce, w którym człowiek spotyka się z człowiekiem. Dlatego ten więzienny nazwał Teatrem po Drodze. Krzysztof zaproponował skazanym warsztaty, pracę nad ciałem i głosem, dużo ćwiczeń odblokowujących, relaksujących i rozluźniających, poprawiających koncentrację i ułatwiających komunikowanie się.
Kładą się na przyniesionych ze sobą z cel kocach. Będą ćwiczyć samogłoski. Krzysztof nie ma koca. Mówi, że położy się z jednym z więźniów. To wywołuje szmer, uśmiechy, znaczące spojrzenia. Ale po chwili już ćwiczą. – Możliwość tworzenia daje poczucie wewnętrznej siły. Człowiek zaczyna rozumieć, że ma wpływ na rzeczywistość, że może ją kształtować – wyjaśnia Papis. – Rozumienie zaś zmniejsza lęk, poziom agresji, zwiększa wiarę w siebie.
Krzysztof jest autorem dużego projektu „Sztuka dla Pokoju”, którego część to „Teatr jako katalizator”, program realizowany w więzieniu. Ma przygotować skazanych do wyjścia na wolność i zmierzenia się z rzeczywistością. Taką, jaką ona jest naprawdę, a nie taką, jaką ją widzą.