Archiwum Polityki

Toy Story 2

[dla każdego]

Parę lat temu „Toy Story” pokazywano na festiwalu w Berlinie jako absolutną sensację: był to mianowicie pierwszy film w stu procentach stworzony przez komputer. Potem animowany obraz dostał specjalnego Oscara jako „wybitne osiągnięcie” kina oraz przyniósł zyski rzędu 360 mln dolarów. Nic zatem dziwnego, że powstał sequel, czyli ciąg dalszy, z tymi samymi bohaterami w rolach głównych. A są nimi zabawki z pokoju chłopca o imieniu Andy. Ludzie o tym nie wiedzą, ale zabawki wcale nie są martwymi przedmiotami. Każda ma swój charakter, życie wewnętrzne oraz radości i smutki. Kiedy zamykają się drzwi, na półce rozpoczyna się życie – gdy znowu pojawia się człowiek, zabawki pośpiesznie przyjmują poprzednie pozy, choć nie zawsze zdążą wrócić dokładnie na swoje miejsce. (Dobrze, że wreszcie dowiedzą się o tym wszystkie mamy niesłusznie karcące dzieci słowami „Znowu porozrzucałeś zabawki!”). Pojawiają się w filmie postacie znane z pierwszej „Toy Story”, w głównej roli kowboj Chudy z nadszarpniętą ręką, wskutek którego to defektu zostaje odesłany do skrzyni ze starociami, a następnie na wyprzedaż. Tu zostaje porwany przez podstępnego kolekcjonera, który chce go sprzedać do Japonii za worek dolarów. (Jest to oczywisty żart, bo właśnie w Japonii tłucze się dzisiaj taśmowo kilometry animacji, raczej dość podrzędnej). Na ratunek kowbojowi śpieszą przyjaciele z jednej półki: kosmiczny przybysz Buzz Astral, świnka Hamm i sprężynowy jamnik Cienki. Oglądamy komputerowe kino akcji, realizowane naprawdę popisowo, z humorem. Jak wynika z powyższego omówienia, film jest skierowany do najmłodszego widza. Co ja zatem robiłem w kinie?

Polityka 7.2000 (2232) z dnia 12.02.2000; Kultura; s. 44
Reklama