Po naszym Raporcie o powiatowych elitach (POLITYKA 49) rozdzwoniły się telefony, a przez Internet zaczęły napływać informacje, że opisane przypadki istnienia tak zwanych układów, które wykorzystują dla prywatnych interesów instrumenty i urzędy władzy, są wręcz regułą. Po publikacji „Rzeczpospolitej” rozpoczęto śledztwo w sprawie korupcji w śląskim urzędzie, wojewoda Kempski oddał się do dyspozycji premiera, wcześniej zwolniwszy z pracy kilku dyrektorów, swoich kolegów, którzy – jak wszystko na to wskazuje – utworzyli „układ”. Układ nomenklaturowych interesów, machlojek i zakulisowych wpływów, pozwalających dobrze wyżywić się kolegom władzy. W tym numerze „Polityki” prof. prof. Jerzy Hausner i Mirosława Marody piszą (s. 24) o Polsce jako miękkim państwie, czyli takim, w którym panuje nie–odpowiedzialność polityczna i istnieją dogodne warunki do szerzenia się korupcji. To nie jest nawet miękkie państwo, to jest galareta. Można powiedzieć, że bije dzwon dla całej elity politycznej, wszystkich kolorów i odcieni, i jeśli nie znajdzie ona w sobie woli i siły samooczyszczenia, czeka nas poważny kryzys systemu politycznego. Trzeba mieć nadzieję, że prasa – co pokazała choćby w ostatnich dniach – będzie w ten dzwon bić nadal i że czytelnicy, którzy wiedzą, jak funkcjonują lokalne kliki, pomogą dziennikarzom.