„Socrealizm polski, gdy patrzeć nań z dzisiejszej perspektywy, może wydawać się aberracją kulturalną i programową niedorzecznością” – pisał Zbigniew Jarosiński w książce „Nadwiślański socrealizm”. Nic więc dziwnego, że przez długie lata milczeliśmy na jego temat wstydliwie, pragnąc zapomnieć o tej niechlubnej karcie historii kultury. Gdy w końcu przyszedł czas na rozliczenia i bilanse, zbyt często osądy wygłaszano według matrycy czarno-białej, dzielącej pisarzy, malarzy, kompozytorów i reżyserów na tych gorszych, którzy ulegli ciśnieniu systemu, i na tych szlachetnych, którzy przetrzymali, nie splamili się i wytrwali w artystycznej niezależności. Wystawa w Zachęcie przekonuje, iż pomiędzy tymi skrajnościami odnaleźć można całą skalę szarości. Mało tego, ujawnia, iż przejmowanie doktryny z perspektywy czasu także odkrywa wiele oblicz.
Po pół wieku
W grudniu 1998 r. Galeria Starmach przygotowała ekspozycję będącą rekonstrukcją pamiętnej „I Wystawy Sztuki Nowoczesnej” w Krakowie, stanowiącą ostatnią przed socrealizmem wielką, samodzielną manifestację rodzimej awangardy. Otwarto ją 19 grudnia 1948 r. Już dwa miesiące później odbyła się słynna narada w Nieborowie, podczas której zadekretowano realizm socjalistyczny jako obowiązującą oficjalnie w Polsce doktrynę artystyczną. W kwietniu 1949 r. przeprowadzono nowe wybory do Związku Polskich Artystów Plastyków, stworzono Państwowy Instytut Sztuki, zmieniono programy i kadry w szkołach artystycznych, w końcu roku powołano Centralne Biuro Wystaw Artystycznych; były to kolejne formalne działania mające zapewnić pełną kontrolę stalinowskiego systemu nad życiem plastycznym w kraju.