Archiwum Polityki

Zgrzebne płócienko

Dotychczasowa matura była wewnętrzną sprawą szkoły ogólnokształcącej, technicznej lub ekonomicznej; szkoły najczęściej przeciętnej, niekiedy złej, a tu i ówdzie wybitnej. Jakie szkoły, takie do dziś matury. Na tę rażącą nierówność nie godzą się reformatorzy i ja ich rozumiem. Jednak co zrobić, aby ujednolicenie nie oznaczało równania do ucznia (i nauczyciela) najsłabszego?

Sygnałami rewolucji na maturze są SYLLABUSY – szczegółowe opisy wymagań egzaminacyjnych. Sygnuje je anonimowa Centralna Komisja Egzaminacyjna. Prosty czytelnik (np. dyrektor liceum) nie zna nazwisk członków komisji ani recenzentów. Nie wie, ilu recenzentów wydało opinie krytyczne, a kto był entuzjastą i dlaczego.

Syllabus z języka polskiego zawiera wiele stron opisu umiejętności językowych i komunikacyjnych. Autorzy w ogólnych zdaniach stwierdzają, że uczeń powinien orientować się w różnych dziedzinach sztuki, łącząc ją z filozofią i historią. Są tu piękne deklaracje o nauce stylów, gatunków i epok. Jednak mnie najbardziej interesuje lista lektur. Dlaczego? Ponieważ gatunków i stylów można uczyć, posługując się niemal dowolnymi przykładami literackimi. Natomiast w europejskiej szkole za istotną uważa się tradycję literatury narodowej, a ona już tak bardzo dowolna nie jest.

Lista lektur syllabusa prowokuje wiele pytań.

Jak na przykład kształci się poczucie humoru maturzysty?

Otóż syllabus zlikwidował: fraszki Kochanowskiego, bajki Krasickiego (i oczywiście ohydną „Monachomachię”), a także komedie Fredry, zostawiając za to z nowelistyki straszliwie smutny pozytywizm (można sądzić, że w XX wieku nowel wartych uwagi w ogóle nikt nie pisał) i zaraz potem mizerotę liryki młodopolskiej, ale bez Boya oczywiście.

Może jednak pytanie o poczucie humoru jest niepoważne? Wobec tego zapytajmy, co oznacza 17 razy powtórzona przy nazwiskach 17 poetów formuła: „wybór wierszy”?

Czy pozwala ona, by Mickiewicza omawiać bez „Sonetów krymskich”, a Słowackiego bez np. „Grobu Agamemnona”? I co ta formuła przynosi układającym pytania maturalne? W sensie prawnym: wiedzą tyle, że o ŻADEN konkretny utwór nie mają prawa zapytać.

Polityka 51.2000 (2276) z dnia 16.12.2000; Społeczeństwo; s. 92
Reklama