Archiwum Polityki

Mój jest ten kawałek Warszawy

Henryk Michoński przez kilka lat pracował w niewielkim pokoiku na parterze nieistniejącego już stołecznego Urzędu Rejonowego. Formalnie był urzędnikiem pośledniego szczebla, faktycznie dysponował mocą w Warszawie nieocenioną: oddawał w dzierżawę grunty Skarbu Państwa. Odkryliśmy go opisując dziwne losy nieruchomości rosyjskich w Warszawie (POLITYKA 9 i 10). Ale aktywność Henryka Michońskiego była zdecydowanie większa. On rozdał kawał Warszawy.

Pracownicy biurowca Ericsson Tower przylgnęli do okien. Między ulicą a budynkiem na niedawno oddany do ich użytku parking ciężarówki wyładowywały kontenery o zakratowanych okienkach. Wkrótce grupa robotników sprawnie zmontowała płot. Na koniec przy płocie tuż przed wejściem do biurowca, niemal vis-ŕ-vis recepcji, stanął niebieski przenośny klozet typu toi-toi.

Rankiem następnego dnia – 16 maja 1999 r. – w powstałym z kontenerów piętrowym budynku rozpoczęli urzędowanie pracownicy firmy Progress Investment Corporation. Parę metrów dalej w biurowcu Ericsson Tower odcięci kontenerami od ulicy pracownicy firmy Rida Development – zarządcy budynku, zachodzili w głowę: o co chodzi?

Teksańska firma Rida Development przebudowała to, co pozostało po upadłych zakładach elektronicznych Kasprzaka, w eleganckie biurowce – Ericsson Tower. Teraz odnajmuje w nich powierzchnię innym firmom. Wyjaśnienie tajemnicy kontenerów okazało się proste, acz dla Amerykanów zaskakujące.

Sprawą zajął się ambasador USA Daniel Fried. Napisał list do wojewody Antoniego Pietkiewicza: „Rida Development od 1992 r. zainwestowała w Polsce 100 mln dol.”. Następnie ambasador opisał budynki z prefabrykatów wystawione przez Progress, zauważył, że blokują one dojście nie tylko do biurowca Ridy, ale i część publicznego chodnika, a przy okazji nadmienił, że wokół kontenerów zniszczono drzewa i trawnik. „Mam na względzie potencjalny wpływ, jaki może mieć ten problem na reputację Warszawy jako miejsca amerykańskich inwestycji i prowadzenia interesów” – zakończył swój list.

Wojewoda Pietkiewicz, gdy tylko list ambasadora przeczytał, napisał do powiatu: „Proszę o spowodowanie zbadania sprawy i szczegółowe wyjaśnienia. Proszę o potraktowanie sprawy jako bardzo pilnej”.

Polityka 20.2000 (2245) z dnia 13.05.2000; Kraj; s. 30
Reklama