W 1968 r. na ekrany kin wszedł film „2001. Odyseja kosmiczna” w reżyserii Stanleya Kubricka. Scenariusz napisał mistrz literatury fantastyczno-naukowej Arthur C. Clarke. Centralna postać „Odysei” nosiła imię HAL 9000. Narodzić się miała 12 stycznia 1997 r. Gdyby rzeczywistość rozwinęła się zgodnie z planem twórców filmu, dziś czteroletni już HAL znajdowałby się na statku kosmicznym podążającym w kierunku Jowisza.
HAL był tworem wyjątkowym. Jego pełna nazwa to Heuristic Programmed Algorithmic Computer, czyli maszyna łącząca zdolność działania według zaprogramowanych algorytmów z umiejętnością uczenia się. W efekcie superkomputer z „Odysei” był nie tylko inteligentny. Potrafił mówić, czytać z ruchu ust, doskonale grał w szachy i – co najważniejsze – odczuwał. Mówiąc szczerze, był najbardziej ludzką postacią filmu Kubricka. W pewnym momencie nastąpiła jednak awaria i HAL musiał rozwiązać dylemat: wybrać między powodzeniem misji i posłuszeństwem wobec członków załogi. Jak pamiętamy, zdyscyplinowane pudło zaczęło uśmiercać ekipę Voyagera. Tylko przez przypadek Dave Bowman zdołał przechytrzyć komputer i pozbawić go zasilania. Mordowanie HAL-a to chyba najdramatyczniejsza scena „Odysei”. Maszyna błaga Dave’a: „Dave, przestań... Ja czuję... Mój umysł odchodzi... Ja czuję”.
Wizja Clarke’a i Kubricka niewiele ma wspólnego z dzisiejszą rzeczywistością. Współczesne komputery nie zbliżyły się do HAL-a niemal w żadnym aspekcie. Liczą coraz szybciej, lecz ciągle są bezmyślne. Nawet zwycięstwo superkomputera IBM Deep Blue w rozgrywce szachowej z Garym Kasparowem w 1998 r. nie może być uznane za pierwszy przejaw sztucznej inteligencji, mogącej się równać z ludzkim umysłem.