W lutym zawiesiliśmy strzelbę, która właśnie wypaliła. Opisaliśmy (Piotr Pytlakowski „Jak pachnie korupcja”, POLITYKA 5) perypetie burmistrza (wówczas PiS), radnego (PO) i kupca (bezpartyjny) z Wyszkowa, którym prokuratura zarzuciła ni mniej, ni więcej, a stosowanie korupcji politycznej. Próbowali bowiem namówić radnych powiatowych do głosowania za odwołaniem starosty Justyny Garbarczyk (SLD). W zamian mieli im obiecywać awanse w hierarchii samorządowej. Podejrzani twierdzili, że nie tylko jako samorządowcy (szczebla miejskiego), ale i jako wyborcy mieli prawo oczekiwać od radnych powiatowych wsparcia w wojnie, jaką wydali planowanej budowie hipermarketu. Starosta Garbarczyk była jej zwolenniczką.
Strzelba wypaliła, bo dzisiaj sprawa z Wyszkowa wróciła w związku z „aferą taśmową”. Wicemarszałkowie Sejmu Bronisław Komorowski (PO) i Jarosław Kalinowski (PSL) powołali się na przykład Wyszkowa, twierdząc, że skoro tam prokuratura postawiła zarzuty, to i w sprawie ministrów Adama Lipińskiego i Wojciecha Mojzesowicza też powinna to uczynić, bo mechanizmy są identyczne. Publikacja z „Polityki” zaczęła być gęsto cytowana przez media, chociaż tylko „Gazeta Wyborcza” była łaskawa podać źródło.
Wobec trzech podejrzanych w sprawie wyszkowskiej zastosowano na czas śledztwa (toczy się już ponad rok) środek zapobiegawczy w postaci obowiązkowego meldowania się raz na tydzień na policji. W postępowanie zaangażowana jest nie tylko policja i prokuratura w Ostrołęce, ale nawet ABW. Po ostatnich wydarzeniach w Sejmie burmistrz, radny i kupiec nabrali otuchy. Skoro sam minister Ziobro publicznie oświadczył, że obietnice składane przez ministrów z PiS posłance Renacie Beger nie są przestępstwem, bo nie ma takiego paragrafu w kodeksie, który by zakazywał podobnych praktyk, to oni także są czyści jak łza.