W tym roku mniej było wydawców (uważają, że warszawskie targi są za drogie), mniej krajów uczestniczących; dwukrotnie – w porównaniu z rokiem ubiegłym – zmniejszyła się też liczba imprez towarzyszących. Wreszcie zarzut największy: poza popularnymi czytadłami i książkami mogącymi zainteresować specjalistów na Targach właściwie nie było poważnych kandydatów na bestsellery. Może tylko biografia Jana Pawła II „Świadek nadziei” wydana przez Znak. Nawet ambitne oficyny ratowały się wznowieniami. Mimo że przy firmowych stolikach udało się zgromadzić wiele pisarskich gwiazd, to autorzy najczęściej podpisywali nowości sprzed kilkunastu miesięcy, a nawet lat. Ponura statystyka – Polak kupuje zaledwie 1–2 książki rocznie – może się więc jeszcze bardziej obniżyć.
Stali bywalcy majowej imprezy zauważyli też, że nawet najbogatsi wydawcy nie zainwestowali w nowe, atrakcyjniejsze stoiska. Białe labirynty Pałacu Kultury z plastikowymi krzesłami i stolikami oferowanymi przez organizatora to nie jest wymarzona przestrzeń do eksponowania książek. Mimo to istotne zmiany wprowadziła tylko oficyna Noir sur Blanc (ciepłe drewniane regały jak w stylowej księgarni), Świat Książki Bertelsmanna oraz Muza, nad której stoiskiem szybowały dwa brązowe pterodaktyle. Gustownie urządził się również „Twój Styl”. Inni pozostali przy dekoracjach sprzed lat. Czytelnik przeciskający się od stoiska do stoiska nie miał na czym zawiesić oka. Wiele interesujących propozycji skrywało się za niepozorną dekoracją. Na przykład najdroższe książki na Targach wystawiono w małym, skromnym pawilonie. Były to publikacje wydawnictwa artystycznego Kurtiak i Ley. I tak nabijana drogimi kamieniami Trylogia kosztowała 15 tys. (w środku znajdowały się autografy aktorów grających w filmie „Ogniem i mieczem” oraz portret Aleksandra Domogarowa).