Kontroli NIK w Horteksie domagali się od dawna posłowie i związkowcy. Teoretycznie rzecz wydawała się niemożliwa do realizacji – Hortex nie jest firmą państwową, więc kontroli NIK nie podlega. Udało się jednak znaleźć furtkę pozwalającą wejść kontrolerom na teren spółki. Postanowiono sprawdzić, jak Hortex wykorzystał pomoc państwa i jak wywiązywał się wobec niego ze zobowiązań finansowych. Okazało się, że źle.
W latach PRL Hortex był Centralą Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskich. W 1991 r. spółdzielnie te stworzyły spółkę z o.o., która marnie zarządzana, obciążona długami i nadmiernym majątkiem szybko znalazła się na krawędzi bankructwa. Ratunek przyniosło bankowe postępowanie ugodowe, które doprowadziło w 1995 r. do powstania spółki akcyjnej Hortex Holding, w której głównymi akcjonariuszami zostali dwaj dotychczasowi wierzyciele – Bank Gospodarki Żywnościowej i Bank Handlowy. Zdaniem inspektorów NIK cała operacja, do niedawna podawana jako przykład największej i najlepiej przeprowadzonej ugody bankowej, odbyła się w okolicznościach podejrzanych. Po to, by skorzystać z przepisów umożliwiających oddłużenie firm państwowych, zastosowano pewien trik.
Zrobiono to tak: BGŻ część swoich udziałów w Horteksie Sp. z o.o. przekazał Bankowi Handlowemu. Była to umowa sprzedaży, ale dość szczególna, bo BH nie zapłacił za to, co kupił, a BGŻ korzystał nadal z uprawnień, które dawały mu udziały teoretycznie już do niego nie należące. Chodziło o to, by przez kilka miesięcy ponad połowa udziałów znalazła się w ręku Banku Handlowego będącego wówczas jednoosobową spółką Skarbu Państwa. Dzięki temu Hortex można było objąć oddłużeniowymi przywilejami przewidzianymi dla firm państwowych. W ten prosty sposób udało się zredukować zadłużenie spółki aż o 338 mln zł (w tym 15 mln zł należnych fiskusowi i budżetom lokalnym).