Sześć lat temu dr Monika Płatek z Wydziału Prawa i Administracji UW, stypendystka Fundacji Fullbrighta w Stanach Zjednoczonych, zafascynowana tym, co zobaczyła na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie, postanowiła przeszczepić na grunt polski idee kliniki prawa, a ściśle mówiąc przedmiotu prowadzonego w amerykańskich uczelniach od lat 70. pod nazwą streetlaw (dosłownie – prawo ulicy, w sensie prawo na co dzień).
Pod nazwą klinika kryją się różne przedsięwzięcia służące w sumie temu, by nauczyć ludzi praktycznego posługiwania się prawem. Wśród kilku typów klinik najpopularniejsze są te, które udzielają indywidualnych porad oraz właśnie zajęcia edukacyjne – prawo na co dzień.
W Stanach Zjednoczonych kliniki pomagają zwłaszcza bezdomnym, prześladowanym rasowo, ubogim. – Skupiamy się głównie na prawie lokalowym, możliwościach korzystania z pomocy społecznej, sprawie przemocy domowej, ochronie praw konsumenta – czyli wszystkim tym, z czym każdy Amerykanin może mieć problem, ale jeśli nie ma pieniędzy, to sam sobie nie poradzi – wyjaśnia goszczący w Polsce prof. Richard L. Roe, dyrektor Kliniki Prawa na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngotonie.
Polska klinika prawa na co dzień opiera się na prostej zasadzie uczenia studentów prawa tak, by mogli potem uczyć licealistów (głównie z trzecich klas). Pożytek z tego mają obie strony: młodzież zdobywa konkretną wiedzę prawną, a student przestaje bełkotać niezrozumiałymi formułkami i paragrafami – musi wiedzieć, jak je zastosować w realnym życiu. – Jest to pierwszy prawdziwy sprawdzian naszej wiedzy, przejście od teorii do praktyki – mówi Małgorzata Pomerańska, studentka prawa UW.