Tuż przed końcem ubiegłego roku Wydawnictwo Iskry wypuściło na rynek dwie, z różnych powodów ważne, książki: „Sto płyt, które wstrząsnęły światem. Kronika czasów popkultury” Grzegorza Brzozowicza i Filipa Łobodzińskiego oraz I tom „Wielkiej Rock Encyklopedii” Wiesława Weissa. Autorzy obu tych edycji poświęconych muzyce z gruntu inaczej podeszli do zagadnienia. Brzozowicz i Łobodziński napisali, jak sami wyznają, książkę subiektywną. Uczynili tak w przekonaniu, że oceny muzyki popularnej nie muszą, a nawet nie mogą podlegać czysto obiektywnym kryteriom. W ten sposób uprzedzili ewentualne pretensje, dlaczego takie a nie inne płyty stały się przedmiotem ich wyboru i opisu. Z kolei monumentalne, liczące ponad 900 stron, dzieło Weissa, owoc iście benedyktyńskiego trudu, zostało pomyślane jako zobiektywizowane kompendium wiedzy o rocku, zawierające wszelkie możliwe informacje o poszczególnych zespołach i solistach.
Czy jest przeto coś, co obie te książki, poza datą wydania, łączy? Otóż tak. Zarówno subiektywne „Sto płyt...”, jak i obiektywna „Rock Encyklopedia” stanowią dowód tezy, że muzyka popularna w ogóle, a rock w szczególności weszły do oficjalnego kanonu kultury światowej, zajmując w nim nader rozległe obszary. Aż 21 stron drobnego druku liczy w „Encyklopedii” Weissa hasło „The Beatles”, co nie powinno dziwić, skoro legendarny zespół z Liverpoolu w niemal wszystkich ankietach i podsumowaniach prokurowanych z okazji końca wieku znajdował się na pierwszym miejscu w kategorii najważniejszych i najpopularniejszych popartystów XX stulecia. Książka Brzozowicza i Łobodzińskiego pokazuje natomiast, że na rock i jego estetyczne przyległości składa się wiele, niekiedy skrajnie różnych nurtów, z których jedne stały się przyczółkami koneserskiej awangardy, inne zaś nigdy nie opuściły pola lekkostrawnej i mało wyrafinowanej rozrywki.