Archiwum Polityki

Wiedźmin kontra Golem

To brzmi prawie jak bajka o Pawle i Gawle: prozaicy Andrzej Sapkowski i Andrzej Sepkowski żyją w jednym mieście, w Łodzi, obaj uprawiają fantastykę. Sepkowskiego to podobieństwo bawi, a Sapkowski ma już dosyć.

Andrzej Sepkowski po raz pierwszy zwrócił na siebie uwagę trzy lata temu. W 1998 r. zdobył wyróżnienie w konkursie na powieść science fiction zorganizowanym przez wydawnictwo Prószyński i S-ka. „Czas Golema” będzie jego powieściowym debiutem. Choć na rynku książka ukaże się dopiero w lutym, zdążyła już wywołać spore zamieszanie. Od początku stycznia na stronach internetowych wydawnictwa Prószyński i S-ka można oglądać projekt okładki „Golema”. Graficznie bardzo przypomina on ten, który czytelnik kojarzy z SuperNową, wydającą Sapkowskiego: charakterystyczne białe tło, zapis nazwiska prostą, wyraźną czcionką, a poniżej rysunek. Wydawca zdecydował się na zmodyfikowanie okładki dopiero kilka dni temu, po rozmowie z „Polityką”.

Parę tygodni temu portal Wirtualna Polska z radością poinformował czytelników, że oto „Sapek” (tak czule nazywają Sapkowskiego wielbiciele) nieoczekiwanie wydaje nową powieść. Na ten fałszywy alarm najżywiej zareagował sam pisarz. – Zadzwonił do naszego wydawnictwa z prawdziwą awanturą – mówi Dorota Malinowska, kierująca w Prószyńskim działem książek. – A ja naprawdę nie rozumiem, jak można się oburzać, że ktoś nosi podobne nazwisko.

Malinowska uważa, że sugerowanie pisarzowi pseudonimu zawsze jest zachowaniem nie fair, bo każdy człowiek, a autor w szczególności, ma prawo do swojego nazwiska i do swobodnego posługiwania się nim. Andrzej Sapkowski, który długo wzdragał się przed publicznym skomentowaniem tego zamieszania, jest nieco innego zdania: – Autor, który wie, co znaczy słowo ambicja, przybrałby pseudonim, lub chociaż wstawił między imię a nazwisko wyróżniający go inicjał. Wydawnictwo, któremu nieobce jest znaczenie słowa przyzwoitość, zmusiłoby autora do tego.

Polityka 4.2001 (2282) z dnia 27.01.2001; Kultura; s. 56
Reklama