Archiwum Polityki

Protokół z obdukcji

Efekt pewnej sylwestrowej prywatki w dobrym towarzystwie: jedna zmasakrowana osoba na oddziale chirurgii twarzowo-szczękowej. Połamane żebra, stłuczenie mózgu, krwiaki nadoponowy i podoponowy, pęknięta czaszka, zaburzenia wzroku. Oczekiwanie na decyzję o trepanacji. Sprawców brak i nikt nic nie widział.

Około godziny 21 mały autokar wynajęty z firmy Mazurkas Travel przywiózł część gości do willi pod Zalesiem Górnym. Inni dojechali własnymi samochodami albo taksówkami. Dziennikarze, specjaliści od public relations, artyści i ludzie reklamy. Starzy znajomi ze studiów, z pracy, przyjaciele przyjaciół. Dom stał na uboczu, z trzech stron otoczony lasem. Z czwartej rozjeżdżona gruntowa droga prowadziła do szosy w kierunku Warszawy. Goście poszli do wejścia oświetlani przez elektryczne lampiony. Kierowca autokaru zbierał się do odjazdu. Miał wrócić przed czwartą rano.

1 stycznia 2001, po szóstej rano; Piotr siedzi na ławce poczekalni szpitala przy Czerniakowskiej. Jest sam. Ubrany w eleganckie spodnie zaplamione krwią i rozpięty płaszcz na gołe ciało. Nie widać oka spod nabrzmiałej powieki, wielki guz na czole wystaje parę centymetrów nad brwiami. Lewa strona twarzy fioletowa od siniaków i świeżych strupów. Obok Piotra rzucone na ławkę zdjęcia rentgenowskie jego czaszki. Za szybą portierki śpi na krześle pracownik szpitala. Budzi się, gdy wchodzi Joanna.

Joanna, redaktorka miesięcznika popkulturowego, i jej przyjaciel Piotr, po stracie prywatnej myjni samochodowej na Bródnie chwilowo bez pracy, wcale się na sylwestra nie wybierali. Piotr źle się czuł po niedawnym przeziębieniu. Miał być tylko szampan i telewizja w ich mieszkaniu w centrum miasta. Zdecydowali się w ostatniej chwili. Joanna zadzwoniła do Magdy, dawnej koleżanki ze studiów na wydziale polonistyki, teraz związanej z reklamą. Magda z chłopakiem organizowali prywatkę u siebie, w willi pod Zalesiem. Ucieszyli się, że wpadnie Joanna.

W wielkim nowocześnie urządzonym salonie na dole grała muzyka. Pokoje na piętrze służyły za szatnię i sypialnię. Pod ścianą leżały przygotowane zawczasu śpiwory.

Polityka 5.2001 (2283) z dnia 03.02.2001; kraj; s. 29
Reklama