Epidemia nieśmiałości – tłumaczy dr Małgorzata Jacyno, socjolog z PAN – stanowi nie tylko indywidualny problem psychiczny jednostek, ale jej rozmiary powodują, że mamy do czynienia ze zjawiskiem socjologicznym. – W naszym kraju epidemia ta wynika z kilku przyczyn, ale jedną z najważniejszych jest zmiana ustrojowa. Taka przemiana nie może się odbyć bez zmiany zachowania jednostek. Wielu ludzi jednak nie potrafi dostosować swojego stylu bycia do nowych czasów. Za panowania poprzedniego ustroju tożsamość była człowiekowi dana, był robotnikiem albo inteligentem, był partyjny albo bezpartyjny, mieścił się w odpowiedniej przegródce i kategorii społecznej. Teraz, gdy nadeszła pora budowania kapitalizmu, każdy musi sam się stworzyć, wykreować, odnaleźć swoje miejsce w społeczeństwie.
„Nie wychylać się” – to było hasło-klucz tamtej epoki. Kto cicho siedział w kącie, nie krytykował, a pokornie przyjmował kolejne osiągnięcia na drodze budowy socjalizmu, mógł liczyć na to, że w końcu zostanie zauważony i nagrodzony przez zwierzchników. Ani własne poglądy, ani indywidualne sądy, ani osobiste wartości nie były wówczas w cenie. Szkodziły raczej, niż pomagały. Już dzieci w szkole karmione były wierszykami w rodzaju „Samochwała w kącie stała”, a w domu podpowiadano im: „Lepiej się nie odzywaj”, „Nie mów, jak cię nie pytają”, „Nie pchaj się przed szereg”.
– Taki system wychowania – mówi psycholog prof. Stanisław Mika z UW– produkował ludzi niepewnych, łatwo się wycofujących, niechętnie wypowiadających własne zdanie. I nagle, z dnia na dzień, ta dawniej pożądana i powszechnie akceptowana postawa została zdewaluowana, okazała się bezwartościowa.