W pół wieku po rozpoczęciu na wielką skalę elektryfikacji polskich kolei z impetem rozwija się akcja dezelektryfikacji.
Po regionie wielkopolskim, który wyłącza prąd na linii Warszawa–Berlin, na czoło współzawodnictwa wysuwa się region łódzki, specjalizujący się w liniach lokalnych. Oczekiwane są inicjatywy innych województw.
Kolejarze nie czekają biernie na rozwój wydarzeń. Zaczęto przygotowywać do służby parowozy zgromadzone jako eksponaty w muzeum kolejnictwa. Stąd impulsy ożywienia dotarły też do śląskich kopalń w oczekiwaniu zwiększonego popytu na węgiel. Górników dopiero co zwolnionych z odprawami wzywa się, żeby wrócili. Będzie też potrzeba więcej stali na obudowy kopalnianych chodników – hutnicy już zacierają ręce.
Na liniach, gdzie szyny zarosły trawą albo zostały rozkradzione, uruchomi się dyliżanse. Nieoficjalnie mówi się, że będą kursowały według starego rozkładu jazdy, dostępnego powszechnie w Internecie. Ceny biletów będą chyba jednak musiały ulec zmianie wobec nieurodzaju owsa. AKW