Archiwum Polityki

Siła nas

– Dziś mamy tylko taki wybór: albo duża armia z kijami w ręku i na hulajnogach, albo armia mniejsza, w której za sześć lat co trzeci żołnierz będzie wyposażony według standardów NATO – uważa minister obrony Bronisław Komorowski.

W ostatniej dekadzie liczba żołnierzy Wojska Polskiego zmniejszyła się z 400 tys. do 200 tys. Ci, którzy zostali, przemaszerowali z Układu Warszawskiego do NATO, gdzie akurat też zaczęto redukcje wojsk pod hasłem: armia mniejsza, za to lepszej jakości. Okazało się, że polskie siły zbrojne okrojone o połowę wciąż są zbyt liczebne i nie wystarczy pieniędzy, aby je utrzymać na poziomie innych armii Sojuszu. Dziś bardziej potrzeba kilkudziesięciu dodatkowych miliardów złotych na modernizację techniczną WP niż na stojących pod bronią (w większości przestarzałą) 200 tys. żołnierzy. Jeśli tych miliardów nie znajdziemy, to będziemy słabym i mało wiarygodnym ogniwem sojuszu, co już wprost mówią zachodni politycy i generałowie, choćby lord George Robertson, sekretarz generalny NATO, czy gen. Joseph Ralston, dowódca sił NATO w Europie.

Mundurowe rachunki

Jak znaleźć te miliardy? Rządową odpowiedź zawarto w przyjętym 30 stycznia 2001 r. „Programie przebudowy i modernizacji technicznej sił zbrojnych RP w latach 2001–2006”, zwanym też planem Komorowskiego. Jeśli plan uda się wykonać, to już na koniec 2003 r. pod bronią będzie tylko 150 tys. żołnierzy, w tym 75 tys. zawodowych. Zostanie ograniczony nabór do szkół wojskowych. Do 2006 r. zostaną rozwiązane kolejne dwie dywizje i 73 z 236 istniejących dziś garnizonów, głównie przy granicy niemieckiej i czeskiej. Pracę w wojsku straci ok. 10 tys. pracowników cywilnych. Ale kadrowe cięcia nie będą jedyną drogą poszukiwania oszczędności. Dziś na każdego żołnierza przypada aż 430 m sześc. kubatury różnych wojskowych obiektów (koszar, garaży, magazynów itd.). Często są już puste, niemniej dalej trzeba ich pilnować, trzeba je konserwować, a zimą ogrzewać. MON chce sprzedać lub pozbyć się 30–40 proc.

Polityka 8.2001 (2286) z dnia 24.02.2001; Społeczeństwo; s. 70
Reklama