Archiwum Polityki

Heblem po Belce

Na zniesieniu podatku Belki – co obiecują kolejne rządy – mają skorzystać właściciele lokat, funduszy inwestycyjnych, banki i ewentualnie gracze giełdowi. Do tej listy trzeba jeszcze dopisać polityków. Ci próbują zyskać najwięcej.
JR/Polityka

Podatek od zysków kapitałowych – nazywany potocznie podatkiem Belki od nazwiska ministra finansów, który go w 2001 r. wprowadził – znów wywołuje emocje. Obietnice jego zmiany lub całkowitej likwidacji składały już kolejno wszystkie liczące się ugrupowania polityczne. Z tym hasłem do wyborów w 2005 i 2007 r. szły Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska. Zniesienie podatku obiecywali m.in. Kazimierz Marcinkiewicz (jeszcze jako premier), szefowie PO, z Donaldem Tuskiem i Zbigniewem Chlebowskim na czele, a ostatnio Waldemar Pawlak (jeszcze jako kandydat na wicepremiera). Ale jeśli polityk w kampanii wyborczej coś mówi, to mówi. Gdy już zdobędzie mandat, jego chęć do uszczuplenia państwowej kasy opada.

Tymczasem na konferencji podsumowującej sto dni prac rządu Donald Tusk powtórzył, że będzie dążył do jak najszybszego zniesienia podatku Belki i już wkrótce jego rząd przygotuje projekt ustawy w tej sprawie. Dobry efekt propagandowy zepsuły jednak pomruki płynące z Ministerstwa Finansów, którego szef Jacek Rostowski od początku występował jako zwolennik pozostawienia tego podatku bez zmian. Konflikt między szefem rządu a własnym ministrem został jednak w ciągu kilku dni wyjaśniony i Donald Tusk mógł ogłosić oficjalny plan: do 2009 r. zniknie podatek Belki płacony od zysków z oszczędności (zysków z kont osobistych, lokat, funduszy inwestycyjnych), a do końca kadencji również ten płacony od zysków z transakcji giełdowych. Czy to dobry plan?

Kasa jest łasa…

Trudno nie zrozumieć postawy ministra Rostowskiego, którego podstawowym zadaniem jest dbanie o budżet państwa i utrzymywanie w ryzach deficytu finansów publicznych. Fala żądań płacowych (lekarze, nauczyciele, urzędnicy, służby mundurowe) nie słabnie, a na horyzoncie widać chmurę kolejnych wydatków.

Polityka 11.2008 (2645) z dnia 15.03.2008; Rynek; s. 40
Reklama