Coraz więcej młodych ludzi w wieku poborowym wyjeżdża za granicę do pracy, a wezwania z Wojskowej Komendy Uzupełnień (WKU) wracają z adnotacją „adresat nieobecny”. Ministerstwo Obrony Narodowej przyznaje, że problem jest poważny: –Znaczna grupa osób podlegających powszechnemu obowiązkowi obrony opuszcza terytorium kraju, nie zgłaszając tego faktu w urzędach gmin, co w konsekwencji wiąże się z tym, iż nie odbiera wezwań wojskowego komendanta uzupełnień. Tym samym osoby te traktowane są jako uchylające się od obowiązku służby wojskowej – wyjaśnia Marek Zająkała, sekretarz stanu w MON.
Rzecznik prasowy ministerstwa przyznaje, że jest to jeszcze niezbadane zjawisko związane z otwarciem unijnego rynku pracy. Po trzech nieodebranych wezwaniach WKU zgłasza sprawę do policji i prokuratury. W tym roku na biurkach prokuratorów leży zdecydowanie więcej zawiadomień o „uchylaniu się od obowiązku służby wojskowej” niż w latach ubiegłych. Za poborowym może być wysłany list gończy. Gdy zostanie zatrzymany lub sam zgłosi się po powrocie do kraju, sprawa kierowana jest do sądu. Grozi mu kara grzywny w wysokości ok. 600 zł. a w skrajnych przypadkach do dwóch lat więzienia. Ale poddanie się karze nie zwalnia z odbycia służby wojskowej.
W jaki sposób poborowi, którzy chcą podjąć pracę za granicą, mogą uniknąć takich kłopotów? Wystarczy, że przed wyjazdem powiadomią wydział ewidencji ludności gminy lub miasta, w którym są zameldowani, gdzie i na jak długo jadą. Takie informacje są przekazywane do WKU, która do czasu deklarowanego powrotu nie będzie wzywać poborowego. Ci, którzy już wyjechali i nie zawiadomili o tym wydziału meldunkowego, powinni zrobić to za pośrednictwem najbliższego urzędu konsularnego.