Stacje telewizyjne stawiają miłośników motoryzacji przed trudnym wyborem: czy siąść za kierownicę własnego, może nieco już wysłużonego auta, czy też na ekranie telewizora podziwiać najnowsze dzieła samochodowych koncernów? Większość programów motoryzacyjnych nadawana jest w weekend, czyli wówczas, kiedy zmotoryzowani widzowie wyjeżdżają na wycieczki. Jeśli jednak zostaną w domu, mogą w piątek wieczorem, dla rozgrzewki, obejrzeć magazyn „Moc” (TVP 1), by następnego dnia od rana ruszyć z kopyta. O świcie zaliczamy „V Max” i „Moto Sport” (TV 4), w okolicy śniadania trzeba równocześnie obejrzeć program „4x4” (Polsat) i „Auto” (TVP II). Koło obiadu przerzucamy się na „Automaniaka” (TVN). Wieczorem, kto ma telewizję kablową, może zajrzeć do „Autosalonu” (Polonia 1). Osoby, które zdecydują się na taki maraton, z góry uprzedzam, że w pewnej chwili mogą stracić orientację, jaki program oglądają i odnieść wrażenie, że wszystko to już wcześniej widziały. Proszę jednak zachować spokój, to nie efekt przemęczenia, lecz podobieństwa programów motoryzacyjnych. Redagowane są one według klasycznej receptury „bigosu na winie” – wrzuca się do niego to, co się akurat nawinie. Najczęściej nawijają się materiały firmowe koncernów samochodowych oraz zdjęcia z premier nowych modeli i stąd to podobieństwo.
Żelaznym punktem niemal każdego programu motoryzacyjnego jest szczegółowa prezentacja wybranego samochodu. Różnice są jedynie w sposobie pokazania auta – może być np. suchy i fachowy („Auto”), emocjonalny i egzaltowany („4x4”) lub też prezentujący opinię rajdowca („Moc”).