Opisuje pani red. Anna Szulc (POLITYKA 3) perypetie krakowskiej Wisły z trzema panami z Myślenic, a właściwie perypetie tych panów z sobą; przywodzi to na myśl perypetie sprzed lat Wisły z Myślenicami. Zaprawione w bojach na boisku Juvenii podczas okupacji krakowskie kluby piłkarskie podjęły zaraz po wyzwoleniu pierwsze po wojnie rozgrywki o mistrzostwo okręgu. Przed ostatnią kolejką meczów niepokonana Wisła tak się wysforowała, że mając już zapewnione pierwsze miejsce odpuściła ostatni mecz z podkrakowskim Dalinem Myślenice, pojechała sobie do Łodzi na dobrze zakontraktowany mecz z ŁKS. Przybyli na boisko Wisły wraz z piłkarzami Dalina myśleniccy kibice odczekali swoje, zawiedzeni opuszczali niegościnny Kraków. Ale takiej zniewagi się nie daruje. Do sądu wpłynął pozew kibiców Dalina przeciwko Towarzystwu Sportowemu Wisła o to, że nie dopełniając obowiązku rozegrania meczu Wisła uniemożliwiła im nie tylko oglądanie widowiska sportowego, ale i zwycięstwa ich pupilów nad renomowanym przeciwnikiem. A trzeba tu dodać, że myślenicki Dalin był drużyną wielce ambitną i potrafił odnosić nieoczekiwane sukcesy, tam grali w ataku znakomici bracia Różankowscy – późniejsi sławni piłkarze Cracovii.
Głośno było w Krakowie o tym niecodziennym procesie. Głośny i ciekawy był też werdykt sądu, który orzekł bezsporną winę Wisły i nakazał jej rozegrać zaległy mecz na boisku w Myślenicach i to w pewnym pierwszym składzie. Wisła pojechała i wygrała 10:0, dziesięć do kółka! Ambicje kibiców zostały jakby zaspokojone, ale czy zadra nie została? A może teraz właśnie jest to cichy odwet pamiętliwych myśleniczan, zemsta zza grobu?