Polskie stacje tak jak wszystkie telewizje świata produkują i nadają programy dla dzieci, wychowując sobie w ten sposób wierną widownię na następne kilkadziesiąt lat. Propozycje krajowych stacji to zazwyczaj kreskówki, którymi Polsat, TVN i Puls wypełniają poranki. TVP 1 wzięła na siebie trud i koszt produkcji codziennego programu przeznaczonego dla dzieci i młodzieży – „Jedyneczki”. W TVP 2 można znaleźć, dawkowaną wprawdzie w homeopatycznych dawkach, polską wersję „Ulicy Sezamkowej”, najpopularniejszego na świecie programu dla najmłodszych, w którym udało się połączyć specyficzny humor, dobrą zabawę i trochę wiedzy. Canal+ postawił na sprawdzony przebój i w sobotnie oraz niedzielne poranki nadaje w paśmie niekodowanym międzynarodowy hit wyprodukowany przez BBC – „Teletubisie”.
Efekt pracy ekipy BBC wzbudza niekłamane uwielbienie wśród dzieci i konsternację niektórych dorosłych. Bohaterami serialu są cztery stworki: Tinky Winky, Dipsy, Laa Laa i Po, które na głowach mają różnego kształtu anteny, a na brzuszkach ekrany. Tym, co urzeka dzieci na całym świecie – film ma już mnóstwo wersji językowych – jest absolutne pozbawienie go wszelkiej dydaktyki. Autorzy „Teletubisiów” odważyli się na rzecz bezprecedensową w dziejach twórczości dla dzieci. Postanowili dać wyłącznie to, co się dzieciom podoba. Cztery stwory mieszkają więc w uroczej bajkowej krainie, w której zawsze świeci słońce. Porozumiewają się językiem podobnym do niemowlęcego gaworzenia, najwięcej czasu spędzają tańcząc i śpiewając. Jeśli chcą dowiedzieć się czegoś nowego, na ekranach umieszczonych na ich brzuszkach wyświetla się film. Ponieważ Teletubisie tak jak dzieci uwielbiają powtórki, więc ten sam filmik wyświetlany jest dwa razy.