Archiwum Polityki

Tępe narzędzie

Jana Brożynę podręcznik historii wymienia jako śmiertelną ofiarę Czerwca 1976 r. Jednak kiedy robotniczy protest wylewał się na ulice Radomia, jego w tłumie nie było. Zginął cztery dni później od milicyjnej pałki. Przez lata ci, którzy bili, pozostali bezkarni, a skazano tych, których skazać najprościej: biednych, niewykształconych, bezradnych. Dziś ci, co bili, są jeszcze bardziej bezkarni, a biedni jeszcze bardziej bezradni.

Janina Brożynowa mieszka tam, gdzie 30 lat temu z mężem zaczynali wspólne życie: w małym ceglanym domku na obrzeżach Radomia. Jest sprzątaczką w szkole. Ostatnio znalazła o mężu jedno zdanie w podręczniku historii. Napisali tam, że Jan Brożyna był ofiarą Czerwca 1976 r. Ale na co on jej w książce – martwy? Żywy w domu powinien być. Wspomnienia przychodzą same. Skąd wtedy miała tyle odwagi? A w Radomiu w czerwcu 1976 r. trzeba było mieć dużo odwagi, żeby głośno pytać: kto zabił mojego męża? Jeśli nie milicja, to czemu miał ślady pał na całym ciele i włosy wystrzyżone przez środek głowy, jak wszyscy wyłapywani przez milicję po 25 czerwca? Trzeba było mieć dużo odwagi, by badać sprawę na własną rękę, spisywać zeznania świadków i słać listy do Rady Państwa z prośbami o uczciwy proces.

Noc na Koszarowej

– 29 czerwca Janek nie wrócił na noc do domu – wspomina Janina. – Wtedy w Radomiu, jak ktoś do domu nie wrócił, to znaczyło, że go milicja wzięła, a Janek jeszcze dowodu wtedy jak na złość zapomniał. Ze szwagierką z tym jego dowodem objechałyśmy najpierw wszystkie komendy, bo tam pełno ludzi trzymali, ale powtarzali, że takiego nie mają. To my do szpitali, a nuż wypadek jaki się zdarzył? W wojewódzkim ważny lekarz nas przyjął. I też mówi: takiego nie ma.

Ale przed wyjściem zatrzymała je salowa. Zaprowadziła do magazynku i pyta: czy to ubranie pani męża? To było jego ubranie. Brudne i podarte, ale jego. I ta salowa wtedy się popłakała: mąż pani nie żyje. Milicja go przywiozła strasznie pobitego, ciągle nowych przywożą i wszyscy tak strasznie pobici. – Następnego dnia na Komendzie Wojewódzkiej powiedzieli nam, że patrol znalazł Janka pijanego i nieprzytomnego na Koszarowej. Stamtąd zawieźli go na izbę wytrzeźwień, a z izby, kiedy nie odzyskiwał przytomności – do szpitala, gdzie zmarł.

Polityka 24.2001 (2302) z dnia 16.06.2001; Społeczeństwo; s. 82
Reklama