Pieniądze budżetowe przeznaczone na działalność takiego towarzystwa jak BTSK są – można powiedzieć – znaczone. Jeśli wniosek mówił o dofinansowaniu działalności artystycznej, to ani jedna złotówka nie może być wydana na inny cel. Tymczasem Jan Syczewski, prezes BTSK, najstarszego i najsilniejszego spośród stowarzyszeń mniejszościowych w Polsce, uszczknął kilka tysięcy złotych z puli przeznaczonej na zadanie: działalność białoruskich amatorskich zespołów artystycznych, i wydał je na remont schodów.
– Bo stare się rozpadły – tłumaczy Syczewski. – W swojej naiwności myślałem, że skoro po tych schodach wchodzą na próby członkowie zespołów, to znaczy, że służą one również działalności artystycznej.
Pismem z 18 lipca MSWiA poinformowało prezesa Syczewskiego, że „wykorzystanie dotacji niezgodnie z przeznaczeniem wyklucza prawo otrzymywania dotacji przez kolejne 3 lata, licząc od dnia stwierdzenia nieprawidłowego wykorzystania dotacji”. Ministerstwo zarzuca Syczewskiemu, że niezgodnie z przeznaczeniem wydał 5800 zł i 14 gr. Cofnięcie dotacji oznacza, że BTSK nie otrzyma przez trzy lata ok. 1,3 mln zł. W ten oto sposób 8 stopni schodów doprowadziło BTSK na samo dno finansowego piekła.
– Większość tegorocznych zadań, na które mieliśmy otrzymać 438 tys. zł, już wykonaliśmy – mówi Syczewski. – Trzeba za nie zapłacić, ale jak? Jeśli nie zapłacimy, wierzyciele mogą nas pozwać do sądu. Jedyny nasz majątek to siedziba przy Warszawskiej, którą może zająć komornik i puścić na licytację.
Działaczom BTSK zarzuca się również, że za pieniądze przeznaczone na działalność zespołów artystycznych myli swoje samochody. – Ani ja, ani inni pracownicy biura BTSK nie mamy własnych samochodów – zapewnia Syczewski.