Archiwum Polityki

Sami swoi, czyli jak uczciwie protegować i być protegowanym

Protekcją Polacy się brzydzą. Jednocześnie twierdzimy, że inaczej się nie da. Ani umieścić dziecka w przedszkolu, ani matki w szpitalu. A przede wszystkim zdobyć pracy. – Nawet do Boga modlimy się przez świętych – mówią zdesperowani szukający dojść. Skoro protekcja była, jest i będzie, może pora ją ucywilizować?

W Holandii lekarz ojciec i lekarz syn nie mogą pracować nawet w tym samym okręgu, odpowiedniku naszego województwa. W większości katedr Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy zwierzchnikami swoich dzieci są rodzice. Katedra i Klinika Chirurgii Ogólnej i Naczyń: szef – prof. Stanisław Molski, podległy – syn Michał Molski, stypendysta studiów doktoranckich. Otolaryngologia: szef – prof. Henryk Kaźmierczak, podległy – syn Wojciech Kaźmierczak, asystent. Położnictwo: szef – prof. Wiesław Szamański, podległy – syn Marek Szamański, adiunkt. Klinika Chorób Oczu: szef – prof. Józef Kałużny, podlegli – syn Jakub Kałużny, adiunkt, i syn Bartłomiej Kałużny, asystent. Klinika Biologii Medycznej: szef – prof. Gerard Drewa, podległy – syn Tomasz Drewa, adiunkt. Pediatria: szef – prof. Mieczysława Czerwionka-Szaflarska, podległa – córka Anna Szaflarska-Popławska, adiunkt.

Z lekarskim talentem rodzą się całe klany. Ginekologia – w Krakowie rodzina Klimków, w Warszawie Roszkowskich, na Śląsku Czyżewiczów.

To, że gdzieś członkowie rodziny pracują razem, nie musi oznaczać nepotyzmu czy protekcji. Ale ponieważ może rodzić takie podejrzenia, normą jest raczej postępowanie dyskretniejsze – ja zatrudnię twoje dziecko, a ty pomożesz dziecku kierowcy mego szefa. Nawet w dziedzinach na co dzień uważnie obserwowanych przez miliony widzów, jak obsada seriali, działają te prawa, choć Sylwia Czaplewska, która przeprowadza setki castingów, twierdzi, że to mit: – Często robimy polowanie na nowe twarze, żeby widzowi się nie mieszało, bo wciąż ci sami aktorzy przemieszczają się po tych samych serialach. Przychodzi 600 osób, ale znów się wraca do Joanny Brodzik i Magdaleny Cieleckiej, bo nie ma lepszych, a ludzie mówią potem: wiadomo.

Polityka 31.2006 (2565) z dnia 05.08.2006; Raport; s. 4
Reklama