Gdy do ogłoszonego w latach 90. przez polski rząd przetargu na nowy wielozadaniowy myśliwiec dla wojska stanęło trzech rywali: francuski Mirage 2000-5, szwedzki JAS 39 Grippen i amerykański F-16 Fighting Falcon (Waleczny Sokół), rozgorzały w naszym kraju spory. Na który samolot mamy przeznaczyć miliardy złotych ze skąpego budżetu państwa? Mówiono i pisano także o politycznym kontekście wyboru – albo wzmacniamy więzi europejskie, albo stawiamy na euroatlantycką kartę. Ta pierwsza opcja wskazywała na Francuzów i (choć mniej) Szwedów. Ścisły sojusz z USA skłaniał ku wyborowi amerykańskiego myśliwca.
Wyboru dokonano w 2002 r., a cztery lata później, 14 marca br., w zakładach koncernu Lockheed Martin w Fort Worth w Teksasie po raz pierwszy wzbił się w powietrze myśliwiec F-16 z biało-czerwoną szachownicą.
9 listopada – uroczyste powitanie pierwszych czterech myśliwców (spośród 48 zamówionych przez polską armię). Wylądują na lotnisku w Krzesinach pod Poznaniem (zasłynęło ono podczas ostatnich wakacji dzięki pasażerskiemu Boeingowi 737 tureckich linii lotniczych, który zamiast w cywilnym porcie w poznańskiej Ławicy, omyłkowo usiadł na pasie wojskowego lotniska). Warto zatem przyjrzeć się historii powstania samolotów, które w najbliższych latach staną się podstawową maszyną bojową naszego lotnictwa.
Dziecko oszczędności
Początki F-16 były trudne. Pod koniec lat 60. Pentagon zaczął szukać oszczędności. Wojna w Wietnamie pochłaniała miliardy dolarów. Niedługo po jej zakończeniu do służby w lotnictwie USA wszedł myśliwiec F-15 Eagle (Orzeł) – duży, ciężki, skomplikowany i bardzo drogi. Ograniczony budżet sił powietrznych USA nie pozwalał na zakup dostatecznej ilości tych maszyn.