Archiwum Polityki

Rok nie wyrok

Nie będę kierował się lojalnością wobec niczego więcej poza lojalnością wobec Polski – mówił Lech Kaczyński po zaprzysiężeniu na urząd prezydenta. Dziś, po roku od wyborów, trudno powiedzieć, żeby dotrzymał tamtej obietnicy.

Wrok po wyborczym triumfie prezydent ma liczne powody do zmartwienia – zaufanie społeczne znikome (od stycznia do października, według CBOS, spadło z 55 do 31 proc.), odwróciła się od niego prawie połowa niedawnych wyborców, nawet ci, którzy byli życzliwi, dziś często otwarcie krytykują.

Prawie rok po wyborze i zameldowaniu bratu o wykonaniu zadania prezydent stawił się w prokuraturze, gdzie został przesłuchany w sprawie zawartości szafy Lesiaka. Dwa dni wcześniej uwikłał się w niezrozumiałe oświadczenia, że w czasie, gdy był ministrem sprawiedliwości, prokuratorzy naciskali na niego, by umorzył sprawę zabójstwa gen. Marka Papały. Brzmi to dość absurdalnie, bo jak zwykli prokuratorzy mogą naciskać na swego przełożonego znanego z tego, że się naciskom nigdy nie poddaje? Kilka dni wcześniej oznajmił, że sam będzie ujawniał agentów rozwiązanych WSI, w dodatku wedle własnego uznania, a następnie przesłał do Sejmu projekt ustawy o ich ujawnianiu, który w normach demokratycznego państwa i obrony jego bezpieczeństwa raczej słabo się mieści.

Te wszystkie zdarzenia można oczywiście uznać za zbieg okoliczności, bo akurat walka polityczna zaostrzyła się, przesilenie rządowe, które okazało się w gruncie rzeczy pozorne, pozostawiło jednak ślady na wizerunku PiS. Teraz partia próbuje je skutecznie zamazać pospiesznym wysypem spraw z przeszłości. Niemniej zaangażowanie, z jakim Lech Kaczyński w nie wkracza, świadczy, że nie o zbiegu okoliczności tu mowa, ale raczej o autentyzmie zachowań i przekonaniu, że oto walka z układem i proces oczyszczania państwa wkraczają w jakąś decydująca fazę i że on sam powinien znaleźć się na pierwszej linii frontu. Umacnia się tym samym przekonanie, że Lech Kaczyński nie tylko nie potrafi uwolnić się od kurateli brata, ale zupełnie niepotrzebnie – dla propagandowych interesów PiS – wikła się w przedsięwzięcia dla głowy państwa ryzykowne.

Polityka 44.2006 (2578) z dnia 04.11.2006; Kraj; s. 28
Reklama