Kampania wyborcza weszła w ostatnią fazę. Stężenie obietnic osiąga swe apogeum. Polskie miasta i wioski – w wizjach kandydatów – są zanurzone w zieleni i bezprzewodowym Internecie, ściśle połączone ze światem dzięki ekspresowym środkom komunikacji i inteligentnie wytyczonym drogom. Lotniska, metro, wielkie podziemne parkingi. Bezpieczne, zadbane i czyste osiedla, zamieszkane przez zamożnych i zdrowych obywateli, odwiedzających okoliczne aquaparki i boiska.
Przed wyborami samorządowymi taka wizja naszych miejscowości wygląda na przesądzoną. Kogokolwiek byśmy wybrali – zapewnia, że ją zrealizuje.
Ze mną będzie lepiej – to wspólny mianownik, do którego sprowadzają się składane przez kandydatów na radnych i wójtów obietnice.
Oława jak San Francisco
Pierwsze wrażenie po przeczytaniu litanii obietnic tegorocznej kampanii jest takie, że sponsorują ją tanie linie lotnicze. Budowa nowych lotnisk, remont lub adaptacja starych, a do tego bezprzewodowy Internet – oto hity jesieni, które opanowały wyobraźnię kandydatów od morza do Tatr. Budowę lub aktywizację portów lotniczych wokół swoich miast obiecują kandydaci z lewa i z prawa, z Kielc, Legnicy, Gorzowa, Poznania (notabene składana tu obietnica rozruszania lotniska Ławica przynajmniej dla części wyborców jest uszczęśliwianiem na siłę – starty i odloty blisko centrum już teraz dają się niektórym we znaki) – by wymienić tylko część. Podobnie bezpłatny Internet – to pomysł i dla Krakowa, i dla Białegostoku, Lubina, Oławy czy wreszcie Warszawy, gdzie nosi się z nim Kazimierz Marcinkiewicz. Dla uspokojenia nastrojów warto przypomnieć, że na razie jedynym – najprawdopodobniej – miastem na ziemi, które w całości udało się objąć bezprzewodową siecią, jest San Francisco.