Archiwum Polityki

Węgierski klincz

W proteście przeciw obecnemu koalicyjnemu rządowi splatają się trzy nurty: stosunkowo nieliczny ruch nacjonalistów, marzących o powrocie do granic wielkich Węgier sprzed I wojny światowej, demonstrujący już ponad miesiąc na placu przed parlamentem; skłóceni ze sobą, ale nienawidzący komunistów i postkomunistów kombatanci powstania z 1956 r. i wreszcie zwolennicy partii Fidesz, skupieni wokół lidera opozycji Viktora Orbana. Ale przyczyn pogłębiającego się kryzysu politycznego Węgier – według prawicowego polityka, posła Fideszu Petera Tölgyessego – należy upatrywać nie tylko w kłamstwach lewicy oraz opóźnionych przeprosinach premiera, ale również w mylnej taktyce Orbana. Stawiając ultimatum i organizując permanentne wiece nie tylko postawił lewicowego premiera Gyurcsanyego pod ścianą, ale doprowadził do scementowania koalicji socjalistów i liberałów, którzy murem stanęli za swoim przywódcą. Zarówno na lewicy, jak i na prawicy nie ma też nikogo, kto byłby w stanie zastąpić obecnie wypróbowanych w politycznej wojnie przywódców, splecionych w bezlitosnym klinczu. Pogłębia się też kryzys parlamentarny, salę obrad opuszcza to jedna, to druga strona, w zależności od tego, kto wchodzi na mównicę.

Polityka 44.2006 (2578) z dnia 04.11.2006; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 18
Reklama