„Polska potrzebuje ustawy o bezpieczeństwie narodowym” – przekonywał już na początku exposé nowy premier. Regulację tę uznał za priorytetową i stwierdził, że niedługo wpłynie ona do Sejmu. Co do szczegółów zdradził tylko, że – po pierwsze – chodzi o wprowadzenie stałego monitoringu wszystkich zagrożeń oraz przedstawianie wyników prezydentowi, premierowi i parlamentowi. Po drugie, o wprowadzenie „nadzwyczajnych instytucji prawnych” – „np. przymusowego wykupu”. Można by ich używać „kiedy dojdzie już do zagrożenia polskiego interesu narodowego”. Pełniłyby nadto rolę prewencyjną: „z góry deracjonalizowałyby” wrogie przedsięwzięcia. Instrumenty te chronić by miały głównie bezpieczeństwo gospodarcze państwa – zwłaszcza energetyczne. Ograniczenie dostępu do ropy naftowej i gazu Kaczyński uznał za największe – obok terroryzmu – zagrożenie.
Wedle „Ogólnych założeń projektu”, ustawa porządkowałaby system bezpieczeństwa państwa (od prezydenta i rządu po gminy) oraz ustalała prawa i obowiązki poszczególnych służb. Osobną jej częścią ma być „określenie obowiązków przedsiębiorców w zakresie bezpieczeństwa państwa”. Rząd sugeruje „ujednolicenie zasad sprawowania nadzoru właścicielskiego nad mieniem Skarbu Państwa”. W przypadku zagrożenia energetycznego zarząd miałby obowiązek „wykonywania określonych zadań” pod sankcją wprowadzenia zarządu komisarycznego, „jeżeli działanie spółki zagraża interesowi państwa lub bezpieczeństwu energetycznemu”.
Wedle projektodawców nie jest to rozwiązanie nowe: ustanowienie zarządu komisarycznego przewiduje także prawo ubezpieczeniowe, jeżeli działalność zakładu ubezpieczeń zagraża interesom m.