Archiwum Polityki

Włamywacz przeprasza

Kilku właścicieli domów nad podwarszawskim zalewem otrzymało listy następującej treści: „List ten kieruję do właściciela domu w Wieliszewie Pana (tu imię i nazwisko). Chciałbym przeprosić za wszystkie szkody związane z włamaniem do domku letniskowego”. Ta epistoła to oczywiście nie inicjatywa własna nawróconego na drogę cnoty, ale wynik pedagogicznego zalecenia sądu. Zamysł szlachetny, ale naiwny. Te „przeproszenia” nadeszły na stołeczne adresy poszkodowanych włamaniem. Skąd otrzymał je autor przeprosin, jeżeli nie z sądu? Adresaci obawiają się więc teraz o całość swych nieletniskowych, stałych już mieszkań. Oczywiście można powiedzieć, że oskarżonemu służy zawsze dostęp do akt z zeznaniami świadków i ich personaliami. Jest jednak niejaka różnica między szperaniem po aktach i szukaniem adresów a podaniem ich jak na dłoni. S.P.

Polityka 11.2001 (2289) z dnia 17.03.2001; Fusy plusy i minusy; s. 103
Reklama