Przypomnijmy. W marcu 2004 r. Ministerstwo Kultury ogłosiło stworzenie Narodowego Programu Kultury Znaki Czasu. Miał on wspierać stworzenie we wszystkich regionach kraju Towarzystw Zachęty Sztuk Pięknych, które z kolei zajęłyby się zbudowaniem nowych zbiorów współczesnej sztuki. Pomysł chwycił i do połowy 2005 r. każde województwo w kraju (z wyjątkiem podkarpackiego) mogło się pochwalić własnym stowarzyszeniem. Idea była prosta i służyć miała aktywizacji lokalnych społeczności: Zachęty zdobywają pieniądze od sponsorów i organizacji samorządowych, a resort dokłada drugie tyle. Jak się ów organizacyjny eksperyment udał? Kilka lat doświadczeń pozwala na pierwsze podsumowania.
Światowo i lokalnie
Regionalne Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych coraz częściej chwalą się swymi zbiorami na specjalnie przygotowywanych wystawach, zarówno w rodzimych miastach, jak i na występach gościnnych (niektóre odwiedziły już inne kraje). Ponadto w Internecie przygotowano szczegółowy katalog wszystkich ich zbiorów. Dzięki temu już można się pokusić o rozszyfrowanie strategii kolekcjonerskich, jakie przyjęto w poszczególnych miastach.
Strategię pierwszą można by określić jako pielęgnowanie własnego ogródka. A więc gromadzenie dzieł sztuki regionalnych artystów, dopieszczanie lokalnego środowiska artystycznego, rejestrowanie osiągnięć w skali wojewódzkiej. Taką drogę obrały na przykład Opole i Kielce. Trochę to przypomina działalność dawnych Biur Wystaw Artystycznych i można ubolewać, że utracono w ten sposób szansę na stworzenie rasowej kolekcji współczesnej polskiej sztuki w miejscach, gdzie na jej nadmiar narzekać raczej nie można. Z drugiej jednak, to wybór świadomy: skoro chcą mieć w zbiorach tylko swoich – ich sprawa.
Na drugim krańcu sytuują się Towarzystwa, które postanowiły stworzyć własne małe muzea współczesnej polskiej sztuki, sięgając po nazwiska głośne, z czołówki list rankingowych.