Orhan Pamuk, Stambuł. Wspomnienia i miasto, przeł. Anna Polat, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008, s. 469
Najpierw trafiły do naszych księgarń trzy opowieści noblisty Orhana Pamuka („Śnieg”, „Nowe życie” i „Nazywam się Czerwień”), teraz otrzymujemy jego wspomnienia. „Stambuł. Wspomnienia i miasto” napisał mężczyzna, który przekroczył zaledwie pięćdziesiąty rok życia, z miłości do ruin dawnego imperium Osmanów, dziś cienia dawnego siebie. Pisarz identyfikując się ze Stambułem, próbuje pokochać także chłopca, jakim był przed pół wiekiem, zatrzymać piękno rozpadającej się metropolii i zrozumieć rozkład własnej rodziny. W tym celu wymyśla sobie drugie życie, niszę i cichy kąt, w których znajduje schronienie dla wszystkiego, co nieakceptowane społecznie, dziwaczne i podejrzane. Podwójne życie, o jakim opowiada, jest jednak bardziej koniecznością niźli potrzebą. W mieszczańskim biednym świecie, gdzie „żeby móc żyć z honorem (...), trzeba mieć pracę i pieniądze”, artysta może w najlepszym wypadku być wariatem. Dlatego „Stambuł...” to także opowieść o wychodzeniu poza siebie i korzyściach płynących z zamieniania się skórą z sobowtórem.
Sobowtórem Pamuka jest sam Stambuł: „opowiadając o Stambule, mówię o sobie, a opisując siebie, cały czas nawiązuję do Stambułu”. Dzieje się tak w trosce o odnalezienie harmonii między sobą a miejscem, więc zupełnie inaczej niż u przybyszów z Zachodu, Flauberta, Nervala czy Gautiera, których zresztą turecki noblista podziwia i szanuje. Dla tamtych miasto nad Bosforem to kartka z podróży. Dla Pamuka jest ono znakiem zapytania. Co stoi za tym, że od dnia narodzin go nie opuścił? I dlaczego, postanawiając pisać, uniknął wykorzenienia?