Ciszę lutowej nocy w Trypolisie przerwał huk głośnej eksplozji. To marynarze z USS „Constitution” wysadzili w powietrze przechwyconą przez berberyjskich piratów fregatę „Philadelphia”. Zniszczeniu uległ port i twierdza w Trypolisie. Wyczyn ten wzbudził podziw samego admirała Horatio Nelsona. Podobnie było z rajdem oddziału piechoty morskiej, który został uwieczniony w hymnie marines w słowach „... po piaski Trypolisu”.
Małe Lepanto
Wojnę prezydenta Thomasa Jeffersona – jak się ją często nazywa w historiografii amerykańskiej – niektórzy porównywali ze słynną bitwą pod Lepanto w 1571 r., gdy flota Porty Ottomańskiej została rozbita przez koalicję chrześcijańską. Mimo klęski świat muzułmański zachował stan posiadania. Jego okręty nadal bezkarnie atakowały statki niemal wszystkich krajów na Morzu Śródziemnym. Cztery wasalne wobec Turcji państwa: Trypolitania, Tunis, Algieria, Maroko – w początkach XVI w. opanowane przez piratów – siały postrach nie tylko na tym akwenie, ale daleko na Atlantyku. Ich rozbójnicza działalność szukała uzasadnienia w 47 Surze Koranu, która „zezwala wojownikom muzułmańskim brać w niewolę niewiernych lub też żądać za nich okupu”. Spełnianie powinności religijnych było więc znakomitym interesem, nie mówiąc o przyjemnościach, często perwersyjnych.
Szacuje się, że piraci berberyjscy uprowadzili w latach 1520–1880 1–1,25 mln mieszkańców Włoch, Francji, Hiszpanii, Portugalii. Robert Davis przypomina, że obok czarnych byli i biali niewolnicy, nawet bardziej – zwłaszcza kobiety – cenieni.
Wojna prezydenta Jeffersona tym jednak się różni od bitwy pod Lepanto, że nie było to wielkie starcie cywilizacji, chrześcijaństwa i islamu jak w XVI w.