Archiwum Polityki

Zemsta Wielkiego Mistrza

Wydawało się, że po ostatniej powodzi, jaka spustoszyła nasz kraj przed czterema laty, wielka woda już nas nie zaskoczy. Że wyciągnęliśmy wnioski z błędów i wiemy, ile może kosztować niefrasobliwość. Stało się inaczej: kiedy wielka woda spadła na Gdańsk, zawiodło wszystko. Ekipom ratowniczym pozostało tylko usuwanie skutków powodzi.

Kanał rzeki Raduni ma ponad 600 lat. Wybudowali go Krzyżacy, miał doprowadzać wodę do gdańskiego młyna. Kanał Raduni łączył się z Motławą. Do Motławy, ale znacznie wyżej, wpada też Stara Radunia. Między kanałem, Starą Radunią i Motławą wyrosły dzielnice Orunia, Święty Wojciech, Lipce, powstały kolonie domów. To one najbardziej ucierpiały podczas ubiegłotygodniowej powodzi.

Kiedy w poniedziałek 9 lipca po południu z nieba nad Gdańskiem zaczęło lać jak z konewki, wały kanału Raduni odmówiły służby. Pękły w pięciu miejscach jak dziecinna budowla z piasku. Oszalała woda płynęła teraz całą szerokością Traktu św. Wojciecha, wdzierała się do piwnic i mieszkań, przelewała przez okna na parterze, niszczyła wszystko, co napotkała na drodze. Wtedy żadna siła nie mogła już powstrzymać katastrofy. Pozostawało jedno: rozpoczęcie akcji ratowniczej, żeby ocalić życie ludzi.

Sławomir Michalczuk, komendant miejski Państwowej Straży Pożarnej, mówi, że akcję rozpoczęto natychmiast. W centrum dyżurowali strażacy, miejska straż. Dzięki bezpośredniej łączności można było wezwać wsparcie, pozostałe miejskie służby. Tymczasem część ratowników z trudem docierała do centrum, bo przestała kursować komunikacja miejska, a samochody nie były w stanie walczyć z ulewą. Brnęli więc przez miasto pieszo. Liczył się czas: tonął tramwaj, woda zalewała przejścia podziemne i gdański dworzec główny. Na skrzyżowaniu ulic Słowackiego i Grunwaldzkiej utonął uwięziony w maluchu 45-letni mężczyzna. Michalczuk uważa, że gdyby nie natychmiastowa akcja ratownicza, ofiar mogło być znacznie więcej.

Mieszkańcy dzielnic Orunia i Święty Wojciech wezwali pomoc zanim jeszcze woda przerwała wał kanału Raduni. Wał przesiąkał już wcześniej i ludzie wiedzieli, że może zostać przerwany. Natychmiast zarządzono ewakuację.

Polityka 29.2001 (2307) z dnia 21.07.2001; Wydarzenia; s. 15
Reklama