Archiwum Polityki

Przyjaźń w czasach zarazy

Jak to możliwe, że wrażliwy człowiek i genialny pisarz Gabriel García Márquez przyjaźni się z takim tyranem jak Fidel Castro?

Przyjaźń ta wywołała lawinę komentarzy, ściągnęła na kolumbijskiego pisarza odium niektórych środowisk, zwłaszcza prawicowych, sprawiła mu wiele kłopotów, ale trwa już pół wieku. Dlaczego? Nikt lepiej nie odpowiedział na to pytanie niż hiszpański literaturoznawca Angel Esteban i jego belgijska współpracowniczka filolog Stephanie Panichelli w książce „Gabo i Fidel. Pejzaż przyjaźni”, która niedawno ukazała się w Polsce (nakładem Studia EMKA). To książka wyjątkowa. Napisana z dużą kulturą, krytyczna wobec głównych bohaterów, nie jest jednocześnie prymitywnym pamfletem, a raczej próbą rzetelnego przedstawienia ich ewolucji – od młodych idealistów po starych realistów, a nawet cyników.

„Castro, który przez lata nie pozwolił kolumbijskiemu pisarzowi zbliżyć się do swojej jaskini, później otwarcie zaakceptował jego konspiracyjne umizgi. Gabo, którego obsesją jest temat władzy, wodzów i dyplomatyczna mediacja na najwyższym szczeblu, zobaczył w osobie kubańskiego patriarchy wzór, zgodnie z którym Ameryka Łacińska może pewnego dnia zbudować własny model socjalizmu, szczęśliwe społeczeństwo bez klas i kontrastów, bardziej w stylu Rousseau niż Marksa. Castro, który nie miał na wyspie odpowiedniego intelektualisty, znalazł w osobie Garcíi Márqueza – najzdolniejszego człowieka, jakiego Karaiby wydały na świat od czasów zarazy”.

Przyjaźń Gabo i Fidela ma charakter polityczny i prywatny. Łączą ich najważniejsze hasła lewicy latynoamerykańskiej: sprawiedliwość, suwerenność (zwłaszcza wobec USA) i jedność, która jest obsesją kontynentu od czasu Símona Bólivara, a więc od dwóch stuleci. Te dwa stulecia Stany Rozproszone Południa spędziły w cieniu Stanów Zjednoczonych Północy.

Polityka 28.2006 (2562) z dnia 15.07.2006; Kultura; s. 66
Reklama