Archiwum Polityki

Meandry tożsamości

Po felietonie „Pogarda idiotów” („Polityka” 8) usłyszałem, co miało być zniewagą i wypowiedziane zostało w sposób sycząco-nienawistny, że jestem rusofilem. Pomimo zjadliwego tonu nie przejąłem się wcale. Bo przecież w stu procentach odpowiada to prawdzie. Owszem, jestem rusofilem. Co więcej, również serbofilem, espanofilem, czechofilem, słowakofilem, ungarofilem, germanofilem, finofilem, litwinofilem, frankofilem, sinofilem, a nawet filosemitą. Czy jestem polonofilem? W tym miejscu rodzi się rzeczywiście kłopotliwe pytanie. Pisał Andrzej Bursa (1932–1957), którego sylwetkę pomieścił skądinąd prawicowy Jan Marx w świetnym tomie „Legendarni i tragiczni” (Warszawa 1993), ten Andrzej Bursa, który był w młodości poetą, jak to określa modne dzisiaj słowo, „kultowym”:

„Nie uczyniłeś mnie ślepym
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie garbatym
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie dziecięciem alkoholika
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie jąkałą kuternogą karłem epileptykiem
hermafrodytą koniem mchem ani niczym z fauny i flory
Dzięki Ci za to Panie,
Ale dlaczego uczyniłeś mnie Polakiem?”.
(„Modlitwa dziękczynna z wymówką”, 1957).

I tu jest właśnie pies pogrzebany. „Polka mnie zrodziła, z jej piersi wyssałem być ojczyźnie wiernym, a kochance stałym”. Od razu coś nie w porządku, bo przecież kochanki nie mieszczą się w etosie chrześcijańsko-narodowym. Mniejsza jednak o detale. Faktycznie, Polka mnie zrodziła, i faktycznie, ssałem. Ani dodać, ani ująć, ani czego się zaprzeć. Klamka zapadła.

Kamil Durczok (postać telewizyjnie niezrównana, której konkurentem może być tylko ewentualny kandydat na prezydenta) zaprosił mnie ongiś na dyskusję telewizyjną: Co to jest patriotyzm?

Polityka 10.2009 (2695) z dnia 07.03.2009; Stomma; s. 96
Reklama