Archiwum Polityki

Niech żyje mała różnica

Na Międzynarodowy Dzień Kobiet cytat z Margaret Thatcher: „Prawda, że kogut pieje, ale to kura znosi jaja”. A premier nie była przecież feministką.

Nawet w ustrojach demokratycznych o prawa kobiet kłócono się od stuleci. We francuskiej Trzeciej Republice pewien parlamentarzysta dowodził, że różnica między kobietami a mężczyznami jest niewielka, na co z amfiteatru wzniesiono pamiętny okrzyk Vive la petite difference! (Niech żyje ta mała różnica!). Okrzyk wszedł do słownika idei z wyraźną konotacją seksualną. Najwyraźniej podoba się tym, którzy ignorują inną różnicę, na pewno niemałą: w świecie polityki i biznesu dominują mężczyźni. Zilustrujmy tę tezę głównie dwoma przykładami: z Francji, gdzie sama perspektywa kobiety u władzy zakrawała na epokową sensację, i ze Skandynawii, gdzie taka sama perspektywa kwitowana jest wzruszeniem ramion.

Przykład francuski

Na początek Francję porównajmy z Anglią, jej odwieczną rywalką. W historii i imaginacji społecznej płeć piękna we Francji – kraju miłości, mody i elegancji – zajmuje miejsce szczególne. A jednak prawo odsuwało kobiety od tronu, królewskie faworyty miały wpływy ogromne, ale nie panowały. Obyczaj angielski i literatura nie opiewały kobiet z francuską egzaltacją, ale godzono się na ich rządy: energicznym władczyniom o żelaznej woli – Elżbiecie I i Wiktorii – Imperium zawdzięczało potęgę.

Takie kraje jak Polska, Niemcy, Anglia w herbach mają zwierzęta; we Francji rolę herbu pełni Marianna, której rysów dla popiersi – ustawianych po szkołach i merostwach – użyczają kolejne mieszkanki masowej wyobraźni: aktorki i modelki, m.in. Brigitte Bardot, Catherine Deneuve, Inčs de la Fressange.

Jak to często bywa, afiszowanie się z symbolami kryje mizerię realnych praw. Francja, mimo Marianny i Wolności prowadzącej lud na barykady, była (i jest) w istocie bardziej macho od wielu krajów europejskich.

Polityka 10.2009 (2695) z dnia 07.03.2009; Świat; s. 80
Reklama