Archiwum Polityki

Do piekła i z powrotem

Rozmowa z Jensem-Jürgenem Ventzkim, synem hitlerowskiego burmistrza Łodzi (Litzmannstadt)

Adam Krzemiński: – Pan się urodził w Łodzi. W którym roku?

Jens-Jürgen Ventzki: – W 1944, a więc wojny nie pamiętam.

Ale pamięta pan swego ojca, nazistowskiego prezydenta Łodzi. I bezpieczne powojenne dzieciństwo w mieszczańskiej rodzinie w Republice Federalnej.

Owszem. Ojciec pomyślnie przeszedł denazyfikację...

...co nie było takie oczywiste...

...a później został urzędnikiem państwowym. Najpierw w Koblencji, potem w Bonn. Trwała zimna wojna i nie bardzo oglądano się na przeszłość.

Mówi się, że po wojnie w niemieckich rodzinach panowało ołowiane milczenie. Czy u was przy stole również milczano?

Tak i nie, choć o niedawnej historii rodziny rozmawiało się bardzo wyrywkowo. Rodzina mego ojca pochodziła spod Poznania, o którym mówiło się, że należał do Prus. Natomiast rodzina mojej matki była z okolic Szczecina i nie poświęcano jej zbytniej uwagi. Gdy mówiono o miejscu mego urodzenia, to zawsze padała nazwa Litzmannstadt.

Kiedy rodzina ojca wyprowadziła się z Poznańskiego?

Przed pierwszą wojną, a więc nie należeli do poszkodowanych w wyniku powstania państwa polskiego w 1918 r. Dziadek był celnikiem. A ojciec urodził się w 1906 r. w Słupsku. Tam też ukończył gimnazjum humanistyczne. Potem studiował prawo w Greifswaldzie, Królewcu i Heidelbergu. W 1931 r. wstąpił do NSDAP.

A więc należał do tzw. drugiej generacji nazistów. Pierwsza to nawiedzeni ideolodzy. Druga to chłodni technokraci – jak Werner Best, autor policyjnych wytycznych okupacji w Polsce, Francji i Danii. A w Republice Federalnej prawnik narodowo-liberalnej wówczas FDP.

Polityka 10.2009 (2695) z dnia 07.03.2009; Historia; s. 67
Reklama