Nie ma przebacz” – to brzmi mocno. Z ciekawości zajrzałem do Internetu, gdzie można znaleźć setki najprzeróżniejszych cytatów z tym hasłem, najczęściej w wypowiedziach ludzi młodych i bezkompromisowych. Popularna gwiazdka serialowa Kasia Cichopek powiedziała kiedyś w wywiadzie: „Bywa, że unoszę się honorem. Jak ktoś mi zalezie za skórę, to nie ma przebacz”. Jeszcze ładniej wyraził się bokser wagi średniej Paweł Wolak: „Boks bez kasków i w mniejszych rękawicach bardzo mi się podoba, bo jest niczym wojna. Albo ja zniosę przeciwnika, albo on mnie. Nie ma przebacz”. Wydaje się, że pięściarz trafił w samo sedno: „Nie ma przebacz” to nie szermierka na pięści, lecz walka do krwi ostatniej, bez litości dla rywala. O chrześcijańskim miłosierdziu też należy zapomnieć.
Intencja autorów pasma nie pozostawia zatem wątpliwości: w nadawanych od poniedziałku do piątku o godz. 22 programach toczyć się będą ostre, rozmowy, z wyraźnymi pointami. Bez zbędnych subtelności i dwuznaczności, bez dzielenia włosa na czworo i moralnego relatywizmu. Trzeba nazwać rzeczy po imieniu, deklarowali twórcy bloku. Prawda wcale nie jest skomplikowana: wystarczy tylko zerwać z dławiącą poprawnością polityczną, odrzucić fałszywe autorytety, przeciwstawić się tzw. układowi.
„Bez niedomówień. W twoim imieniu”, „Sprawy, które nie miały ujrzeć światła dziennego. Zaczynamy tam, gdzie kończą inni”, „Aferom STOP”, „Jest wyjście” – obiecują redaktorzy zapowiadający kolejne programy z nowego cyklu. Na generalne oceny pasma jeszcze za wcześnie, ale po obejrzeniu premierowych wydań mniej więcej już wiadomo, komu telewizja publiczna w ramach działalności misyjnej chce powiedzieć zdecydowane „Nie ma przebacz”.