Polska powodziowa: kolejny dzień deszczu, prognozy w radiu niedobre. Ludzie pod parasolami stoją na wałach patrząc, jak przybywa wody w rzece. Specjalnie zatrzymują samochody na poboczu. Remizy strażackie na wsiach puste, zamknięte. Strażacy w akcji. Wozy bojowe, zabytkowe i te nowsze, robią dziennie po kilkaset kilometrów. Strażaków wszędzie widać, powódź wyciągnęła ich z domów i nie pozwala wrócić. Któryś tam dzień bez snu, upaćkane mundury. Zabierają ludzi z podtopionych domów. Rzucają wory z ziemią jedne na drugie. Brzegi rzeki nasiąknięte, w powietrzu smród zbutwiałych roślin. Po kilku dniach wreszcie słońce. Teraz dla odmiany żar z nieba. Przejezdni stoją przy samochodach i patrzą na rzekę, bo dalej przybiera. Potem wsiądą i pojadą do suchych domów daleko stąd. Strażacy będą stali na mostach i na brzegach, będą pilnowali wody. W nocy zapalą wbite w kupę piachu pochodnie. Za dnia prześpią się chwilę w cieniu ciężarówek. A i tak może następnego dnia w radiu powiedzą, że most, którego bronili, padł pod naporem rzeki. Ryzyko zawodowe. Pojadą bronić innego miejsca.
112 zgłoś się
Straż pożarna to w Polsce solidna siła: prawie 30 tys. strażaków zawodowych w Państwowej Straży Pożarnej (PSP) i prawie pół miliona społeczników w Ochotniczej Straży Pożarnej (OSP). Mimo że ani zawodowców, ani ochotników nie stać na dobry sprzęt, a często nawet na mundury i buty, sondaże z czerwca 2001 r. pokazują, że spośród wszystkich instytucji publicznych pracę strażaków Polacy oceniają najwyżej (91 proc. pozytywnych ocen, o 5 proc. więcej niż w marcu). Na drugim miejscu jest Polskie Radio (88 proc.), na trzecim Poczta Polska (86 proc.).
Ustawa o Straży Pożarnej z 1991 r. do zajęć strażaków obok gaszenia ognia dopisała jeszcze ratownictwo drogowe, chemiczne i ekologiczne.