Archiwum Polityki

Patriotyzm made in LPR

Kilkanaście lat temu, dowiedziawszy się, że gości u mnie generał Kuropieska, zadzwoniła pani ze znanej emigracyjnej instytucji i zaprosiła nas na odczyt o Józefie Chłopickim. Kuropieska strasznie się żachnął: „Nie mają o czym gadać, jak tylko ciągle o wojakach, którzy nic sensownego po sobie nie zostawili!”. Z rozsierdzonym generałem dyskusja byłaby próżna. Oczywiście nie poszliśmy.

Zabawny ten epizod przypomina mi się zawsze, kiedy czytam pienia, jak to wspaniale wpływa na polską młodzież zwiedzanie Muzeum Powstania Warszawskiego. Owo przekonanie, że oto udzielona została chłopcom i dziewczętom wspaniała lekcja patriotyzmu, zasadza się na dwóch przesłankach: szczegółowej i ogólnej. Szczegółowa dotyczy samego powstania, które jawi się pięknym i patetycznym przykładem cnót narodowych. Nic ich nie obchodzi iż, czego dzisiaj, po latach zakwestionować się nie da, okazało się powstanie dramatycznym błędem politycznym. Było też rozpaczliwą klęską militarną. Doprowadziło wreszcie do zniszczenia miasta i unicestwienia elity pokolenia, które rzucono na barykady. Nic to, jak mawiał pan Wołodyjowski, jakakolwiek logika jest tu zbędna.

Oglądamy niekiedy w telewizji, wstrząśnięci i niedowierzający, dzieci walczące w szeregach Czerwonych Khmerów czy w maoistowskiej partyzantce na Filipinach. Cóż za barbarzyństwo, myślimy. Jednocześnie pod murami warszawskiej Starówki stawiamy pomnik nieletniego powstańca w hełmie dwa razy za dużym na jego główkę. Bibelotowe repliki tej rzeźby Jarnuszkiewicza kupić można w sklepach z pamiątkami. I nikomu jakby nie przychodzi do głowy, że to nie hołd, ale oskarżenie.

Jednym z zarzutów stawianych dzisiaj przez Trybunał Europejski chorwackiemu przywódcy wojennemu jest właśnie wykorzystywanie, czy choćby przyzwolenie na wykorzystywanie, dzieci w akcjach militarnych i paramilitarnych.

Polityka 25.2006 (2559) z dnia 24.06.2006; Stomma; s. 108
Reklama