Archiwum Polityki

Muzykanci

Porę niedzielnego obiadu w Byszycach dyktuje orkiestra dęta. U prezesa Wiesława Bugaja siadają do stołu tuż po sumie, by zdążyć przed próbą. Na Janusza Bugaja żona czeka, aż jej muzykant wróci po czternastej, piętnastej. W orkiestrze gra cała wieś.

Najtrudniejszy dla orkiestry jest kwiecień. Ruszają budowy. Ci, którzy zarabiają w prywatnych firmach, nie wiedzą, w co najpierw ręce włożyć. Coraz mniej czasu, by ćwiczyć granie, zadęcie, niezbędne trębaczom, palce.

– Przez pięć, sześć miesięcy zarabiamy na martwy sezon, czyli resztę roku – tłumaczy najstarszy syn sołtysa Byszyc Łukasz Dyrda (trąbka, tenor pierwszy, bibliotekarz orkiestry, zawodowo: instalacje wodne, gazowe, kanalizacyjne). Choć tylko jeden z muzyków utrzymuje się wyłącznie z roli, innym wypada przynajmniej rzucić okiem, co dzieje się z ziemią, z kawałkiem ojcowizny.

Kwiecień to zarazem dla orkiestry miesiąc najłaskawszy. Mogą wreszcie wyrwać się z ciasnej szkolnej salki, w której próbują przez zimę. Zabierają pulpity, nuty. Wędrują do jednego z okolicznych sadów. Dźwięki wyzwolone z murów płyną po polach. Daleko. Zdawałoby się, aż po widoczne na horyzoncie ciemne pasma Beskidów. Grzmią tuby i basy, odpowiada im bateria trąbek, puzonów, wtórują piskliwe tony klarnetów. Kończą, bywa, o północy, przy grillu lub przy kielichu.

Orkiestra Hejnał towarzyszy swoim muzykantom przy domowych uroczystościach. Smutnych jak ta, gdy niedawno pożegnali 48-letniego zaledwie Ryszarda Chlebdę, ale i radosnych – imieninach, weselach. O rodzinny charakter zespołu tym łatwiej, że gra w nim sześciu Bugajów i po pięć osób od Chlebdów i Dyrdów. – Talent wraz z instrumentem z ojca na syna przechodzi – mówi Adam Dyrda, sołtys Byszyc.

Sam nie gra, do orkiestry oddelegował dzieci, zajął się natomiast logistyką. Pomaga w organizowaniu wyjazdów, szuka sponsorów. Muzyk krakowskiej Operetki Dezyderiusz „Derzyk” Boroni, rodem spod Lwowa, uczy najmłodszą córkę sołtysa gry na pierwszym profesjonalnym flecie, prezencie dla orkiestry od starosty wielickiego.

Polityka 33.2001 (2311) z dnia 18.08.2001; Na własne oczy; s. 92
Reklama