Archiwum Polityki

Uszczelka z waty

Zamiast całościowej reformy podatków czeka nas w przyszłym roku bolesna fala podwyżek podatku od towarów i usług (VAT), na której rząd spodziewa się zarobić dodatkowo 2,8 mld zł. Z tej sumy 1,3 mld zł jest już prawie pewne. Sejm bowiem przegłosował 3 proc. VAT w rolnictwie. Jeśli kolejne propozycje rządu zostaną przyjęte przez parlament, wzrosną ceny mieszkań, materiałów i robót budowlanych, żywności i prasy. VAT, nazywany także podatkiem konsumpcyjnym, jest bowiem doliczany do cen.

Do 2003 r. stawki będą rosły aż do osiągnięcia pułapu 22 proc. Stawką preferencyjną – 7 proc. objęte będą płody rolne oraz podstawowe środki produkcji dla rolnictwa. W ostatniej chwili Rada Ministrów przypomniała sobie o deklarowanej przez AWS prorodzinności i wycofała propozycję zwiększenia z 7 na 12 proc. (a w kolejnych latach 17 i 22) VAT na artykuły dla dzieci.

Tłumaczenie, że wzrostu podatku VAT oczekuje od nas Unia Europejska, jest nie do końca prawdziwe. Perspektywa dołączenia do Piętnastki z pewnością zobowiązuje do uporządkowania stawek tego podatku. Ideałem jest objęcie wszystkich towarów jedną stawką. Tylko to bowiem wyklucza wszelkie nadużycia, których szeroki wachlarz znany jest polskim służbom skarbowym i policji. Szczególnie zachęcające do kombinacji są zwolnienia z VAT, co powoduje np., że w wielu aferach uczestniczyły np. zwolnione z tego podatku zakłady pracy chronionej. Ideału – czyli jednej stawki – nie osiągnęli jeszcze wszyscy członkowie UE, nadal stosujący dwie – preferencyjną i podstawową. Ta pierwsza nie może być jednak niższa niż 5 proc., druga – niż 15 proc. Gdyby więc Polska w 2003 r. miała dwie stawki VAT, respektując ten próg już bylibyśmy w zgodzie z dyrektywami UE. Prawda jest więc taka, że to nie Unia, ale nasz rząd chce, żebyśmy płacili więcej. Budżet bowiem żywi się głównie podatkami pośrednimi, czyli właśnie VAT i akcyzą. Wpływy z tych źródeł stanowić będą w tym roku już ponad 61 proc. wszystkich pieniędzy, jakie wpływają do budżetu. Tych pieniędzy, jak wiadomo, ciągle jest za mało. Dlatego, choć kiedyś to zapowiadano, dziś już nie ma mowy o tym, żeby stawka 22 proc. została obniżona choćby o jeden punkt. Ten punkt bowiem wart jest aż 1 mld zł – jak podkreślił kiedyś wiceminister finansów Jan Rudowski.

Polityka 31.2000 (2256) z dnia 29.07.2000; Gospodarka; s. 60
Reklama