Archiwum Polityki

Macież wy odwagę Lenina?

Rozmowa z Filipem Bajonem, reżyserem filmu „Przedwiośnie”

To „Polityka” jest trochę winna, że powstaje „Przedwiośnie” w moim wykonaniu. Parę lat temu pytaliście, co należałoby jeszcze u nas sfilmować, ja odpowiedziałem, że „Przedwiośnie”. Odezwała się telewizja, ty mówisz poważnie, chciałbyś to robić? Chciałbym. No to napisz scenariusz.

Wiedział pan, że również Wajda długo nosił się z zamiarem sfilmowania tej książki?

Wiedziałem, że przymierzał się gdzieś na początku lat 90., ale potem już nie chciał.

Tłumaczył, że jest za późno...

Moim zdaniem wcale nie jest za późno. Przeciwnie, właśnie teraz, kiedy mamy już świadomość minionych dziesięciu lat, możemy się zastanowić, cośmy zrobili z niepodległością. Zwłaszcza że w tej dekadzie nie było wielkiej dyskusji o Polsce jako pewnym tworze duchowym czy, mówiąc językiem Norwida, zbiorowym obowiązku. Wszelkie zaczątki rozmów, które choćby próbowały zahaczyć o wartości, natychmiast były spychane w stronę sporów koalicyjno-partyjnych, czyli kończyły się na piekielnie niskim poziomie.

Można „Przedwiośniem” opowiedzieć o Polsce współczesnej?

Nie zamierzam snuć nachalnie paraleli między tamtą rzeczywistością a teraźniejszością, choć te podobieństwa, oczywiście, dostrzegam. Kiedy na przykład u Miłosza w „Wyprawie w Dwudziestolecie” czytam przemówienia sejmowe niektórych ówczesnych posłów, to mam wrażenie, iż słyszałem je niedawno w telewizji... Ale nie to mnie interesuje najbardziej, ponieważ nie mam temperamentu publicystycznego.

Co więc zafascynowało pana dzisiaj w powieści Żeromskiego?

Znalazłem w „Przedwiośniu” opowieść o zbuntowanym młodym człowieku, który bez przerwy się nie zgadza, który proponuje swoją bardzo idealistyczną wizję świata, poszukuje prawdy, sprawiedliwości, swoistego piękna.

Polityka 31.2000 (2256) z dnia 29.07.2000; Kultura; s. 44
Reklama