Archiwum Polityki

Ziobro show

Zbigniew Ziobro doprowadza właśnie do finału wielki show, jakim uczynił swoje urzędowanie. Teraz gra idzie nie tylko o stan wymiaru sprawiedliwości, ale i los polityczny samego ministra.

W ostatnich dniach Zbigniew Ziobro bije europejskie, a może i światowe, rekordy w częstotliwości wystąpień publicznych. Z racji swej symboliki do kanonu anegdot życia politycznego IV RP wejdzie pewnie scenka z jednej z ostatnich konferencji prasowych ministra sprawiedliwości: oto wkracza on w swoim stylu – lekko kołyszącym się krokiem, w tłumie chciałoby się powiedzieć adoratorów – na pełną dziennikarzy salę i obwieszcza, że briefing zwołał w odpowiedzi na prośbę licznych mediów. W tym momencie któryś z żurnalistów rzuca ironicznie: ale których? Minister naturalnie udaje, że nie dosłyszał pytania i bez żenady przystępuje do wygłaszania kolejnej porcji rytualnych już rewelacji. Mówi długo, powtarza zdania i bon moty, a mimika jego twarzy dokładnie oddaje emocje ministra – zadziwienie, szyderstwo, gryzącą ironię, politowanie, moralną wyższość. Często sam o sobie mówi: „jestem uczciwy, w przeciwieństwie do...”. Żaden z innych polityków, zapewne jednak z pewnych kulturowych oporów, nie używa takiej frazy.

Sprawowanie urzędu ministra w formule medialnego show tylko w pierwszym odruchu może budzić śmiech. W rzeczywistości stawka jest poważna – idzie przecież i o bezpieczeństwo obywateli, i o poziom wymiaru sprawiedliwości, a więc choćby zasadność wsadzania ich do aresztów czy więzień. Przy nieustającym spektaklu Ziobry ludzie zapominają, że nie tylko sądy, ale też jak najbardziej prokuratura powinna być całkowicie bezstronna w ferowaniu zarzutów. Ziobro wypracował inny model – prokuratury zaangażowanej. Widać z daleka, że takie sprawy jak Mazura, dr. G., Barbary Blidy, Kaczmarka czy Leppera to są osobiste boje ministra. Z wysokiego urzędu, który powinien być ostoją spokoju i profesjonalnego chłodu, stworzył teren na poły prywatnych wojen, gdzie prezentuje słabo kontrolowaną już dawkę histerii i megalomanii.

Polityka 35.2007 (2618) z dnia 01.09.2007; Temat tygodnia; s. 24
Reklama