Archiwum Polityki

Klon leczniczy

W minionym tygodniu obiegła świat sensacyjna wiadomość: prywatna amerykańska firma biotechnologiczna pierwsza w świecie klonowała ludzki embrion.

Jak to często bywa z sensacyjnymi wiadomościami, ta nie była ani niespodziewana, ani też do końca prawdziwa. Informacja o klonowaniu ludzkiego embrionu nie była zaskoczeniem, ponieważ skala trudności przedsięwzięcia była podobna jak w przypadku wcześniejszych udanych eksperymentów z klonowaniem owiec, myszy czy krów. A słynna owca Dolly przyszła na świat przecież już z górą pięć lat temu. Także rozmiary sukcesu, jaki rzekomo odniósł zespół badaczy z Advanced Cell Technology Inc. ze stanu Massachusetts (ACT), budzą poważne wątpliwości. Hodowane przez nich embriony rzeczywiście zaczęły się rozwijać, lecz obumarły w bardzo wczesnej fazie – „najstarszy” osiągnął wielkość sześciu komórek… Przypomnieć wypada, że już wcześniej, w grudniu 1998 r., południowokoreańscy naukowcy ogłosili, iż udało im się sklonować ludzki zarodek, lecz nie przedstawili na to przekonujących dowodów.

Niezależnie jednak od tego, czy wyniki zespołu z ACT były naukowym przełomem, sam fakt, że podjęto takie próby i ogłoszono ich rezultaty, doprowadzi do wskrzeszenia toczącej się od wielu lat gorącej dyskusji na temat ludzkiej inżynierii genetycznej. Debata ta ma w dużej mierze charakter etyczny, religijny i polityczny. Zacznijmy jednak od nauki.

Jak wszyscy wiemy, nasze dzieci (tak jak potomstwo wszystkich innych gatunków) podobne są do rodziców, ale nie są wierną kopią żadnego z nich. W naszej bibliotece genów, czyli w chromosomach znajdujących się w jądrach przeważającej większości komórek naszego organizmu, przechowujemy dwa komplety genów i z każdej ich pary tylko jeden zostaje uaktywniony w trakcie naszego rozwoju. Fakt, że w owych somatycznych komórkach mamy dwa zespoły chromosomów, pozwala naturze na coś w rodzaju gry w ruletkę, prowadzącą – w trakcie zapłodnienia – do poczęcia potomstwa, którego połowa genów pochodzi od ojca, zaś druga połowa od matki.

Polityka 49.2001 (2327) z dnia 08.12.2001; Nauka; s. 76
Reklama