Archiwum Polityki

Fałszujący chór

Przedwyborcza zapaść finansów publicznych, bez względu na to, czy ostatecznie słynna już budżetowa dziura wyniesie 88 mld zł, czy też 70 mld, jak sądzą niektórzy eksperci, jest faktem. Nie tylko ekonomicznym, także politycznym. I temu faktowi muszą, a przynajmniej powinni stawić czoło politycy wszystkich opcji, pomijając niezdolnych do myślenia kategoriami państwa ekstremistów. Na razie jednak polityczna czołówka stara się uciec od problemu.

Teoretycznie o dziurze mogliśmy się dowiedzieć już po wyborach, gdyż ustawowy termin złożenia projektu budżetu upływa z końcem września. Taka sytuacja byłaby zapewne łatwiejsza dla AWS i rządu, a także Unii Wolności, która nie może całkowicie umyć rąk od współodpowiedzialności, ponieważ jej były szef kierował przez ponad dwa lata finansami państwa. Wynik wyborów byłby już przecież znany i nieodwracalny. Być może taka sytuacja byłaby także łatwiejsza dla SLD, który w kampanii mógłby jeszcze trochę poobiecywać, choć w ograniczonym zakresie, bo wizja rządzenia, zwłaszcza samodzielnego, skłania jednak do większej odpowiedzialności za słowo. O dziurze dowiedziano się jednak przed wyborami, a więc w sytuacji bardzo niewygodnej tak dla rządzących jak i dla opozycji. Dla rządu, AWS, a także dla innych ugrupowań, które rząd wspierały, jest to dramatyczne podsumowanie czterech lat rządzenia. Rozliczymy się z czterech reform, pokażemy, że przyniosły one także korzyści – zapewniał premier i przedstawiciele sztabu AWS Prawicy, sugerując, że w ten sposób postawili na uczciwość w ocenie sytuacji. Tymczasem tą wyborczą sumą stają się już nie tyle cztery reformy, ale właśnie zapaść finansów publicznych, a wraz z nią rosnący strach wielu grup społecznych, że oto nadchodzi czas zamrażania waloryzacji płac, rent, emerytur (nie są to zasadnicze środki zaradcze zaproponowane przez ministra finansów, ale jest to problem społecznie drażliwy i przez media najbardziej eksploatowany).

Ta przedwyborcza suma pogarsza i tak już złe nastroje w kraju, może pogorszyć mizerne notowania AWSP, może przyczynić się do politycznej radykalizacji i przynieść wreszcie umiarkowany choćby sukces ugrupowaniom skrajnym, którym dotychczas nie udawało się wejść do parlamentu. Radykałom sprzyja także powszechna niechęć do polityków z obecnego establishmentu i utrwalone przekonanie, że politycy nie reprezentują dziś interesu wyborców, że są skorumpowanymi pasożytami.

Polityka 34.2001 (2312) z dnia 25.08.2001; Wydarzenia; s. 17
Reklama