Ruch kabaretowy w naszym kraju cieszy się niesłabnącą popularnością. Może to tylko przechwałki, może niezbyt dobra znajomość kabaretów innych krajów i ich języków (widziałem kiedyś w telewizji szwedzkiego satyryka – w ogóle mnie nie rozśmieszył), ale śmiem twierdzić, że kabaret w Polsce to zjawisko. Jakie? Różnorodne.
Piosenki Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego wracają w ciągle nowych opracowaniach – wyszły z kabaretu i już dawno stały się jazzowymi standardami. Podobnie jak to, co pisali Osiecka, Kofta, Kreczmar, a co premierowo pojawiało się w kierowanym przez Jana Pietrzaka kabarecie Pod Egidą. Artyści wychowani w Piwnicy pod Baranami koncertują, wydają płyty, a w słynnym krakowskim kabarecie wychowują się następni. Teksty, które do Dudka napisali Wojciech Młynarski i Stanisław Tym, mimo że komentujące sytuację aktualną kilkadziesiąt lat temu, śmieszą dziś tak samo. Nie bez znaczenia jest tutaj mistrzostwo aktorów wykonujących te utwory. A nowe teksty Tyma czy Młynarskiego potwierdzają, że to nie był tylko „jednorazowy i krótkotrwały przydział talentu”. Elita nadaje audycje radiowe, do radia pisze Maria Czubaszek, Jacek Fedorowicz i Krzysztof Daukszewicz komentują aktualne wydarzenia polityczne. Już nie razem, ale ciągle działają Jacek Kleyff, Janusz Weiss i Michał Tarkowski – artyści Salonu Niezależnych. Zenon Laskowik zaopiekował się młodymi kabareciarzami, a kiedy pojawia się razem z nimi na scenie, nadal odczuwa się ten niezwykły rodzaj kontaktu z publicznością, który pamiętamy z czasów świetności Teya. Czyli nic się nie zmieniło?
Zmieniło się dużo. Po pierwsze nie ma już cenzora. Niektórzy twierdzą, że to paradoksalnie strata dla kabaretu.